24 kwietnia
środa
Horacego, Feliksa, Grzegorza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

2024

Więcej

Bóg jest wszędzie

Ocena: 0
5708

– Cuda dzieją się co chwila, tylko ich nie zauważamy – mówi w rozmowie z "Idziemy" aktor Radosław Pazura

Z Radosławem Pazurą rozmawia Irena Świerdzewska

 

Biznesmen w trakcie rozwodu – to pana rola w filmie „Bóg w Krakowie”. Dlaczego zagrał Pan w tym filmie?

Przyjąłem tę rolę, ponieważ sama w sobie była ciekawa i przypominała mi moje zagubienie się w życiu prywatnym. Każdy zapewne przeżywał etap błądzenia. W takim punkcie znaleźliśmy się z moją żoną Dorotą, żyjąc wcześniej 13 lat w konkubinacie. Zafascynowani sobą, byliśmy jak w fazie ciągłego zakochania, ale nie można tego było nazwać miłością. Gdyby nie mój wypadek samochodowy i później nasza przemiana, pewnie w takim punkcie byśmy tkwili, a być może nasz związek by się rozpadł. Ta rola była jakby dla mnie pisana, dotyczyła relacji z Dorotą. Przechodziliśmy kryzysy, nasz związek znalazł się na włosku. Jednak zdaliśmy ten najważniejszy egzamin: nawróciliśmy się, zaczęliśmy życie od nowa, nazywając rzeczy po imieniu, oddając je Jezusowi, sami przemieniając się w innych ludzi.

 

Film pokazuje siedem powikłanych przypadków ludzkich losów, z których jednak można się podnieść. Sądzi Pan, że film może spełnić taką misję w rzeczywistości?

Wierzę, że ten film może pozytywnie wpłynąć na osobiste decyzje, może zmienić położenie, szczególnie tych, którzy w związku borykają się z jakimiś problemami. Może być wskazówką, że bez odniesienia się do Pana Boga relacje nie funkcjonują tak jak powinny. Nawet jeśli początkowo będą układać się dobrze, na dalszym etapie pozostawią w człowieku pustkę.

Film jest wartościowy, pokazuje, że będąc w różnych trudnych sytuacjach możemy wybrać to lepsze rozwiązanie, a przynajmniej spojrzeć na sprawy z innego punktu widzenia. To też dobry film na Rok Miłosierdzia i zbliżające się Światowe Dni Młodzieży. Kadry z pięknymi plenerami miasta pokazują też, gdzie można znaleźć parę świętych miejsc w mieście.

 

Życie bez ślubu i po przyjęciu sakramentu małżeństwa – czy widzi Pan różnicę w swoim prywatnym życiu?

To jest diametralnie inna jakość. To co wcześniej było fałszem, iluzją miłości, zmienia kierunek, zmierza ku prawdzie. Odkrywa się miłość, która jest czymś nieskończonym. Relacja z Panem Bogiem, sakrament małżeństwa dają pełnię spotkania się w miłości, tej prawdziwej. Prawdziwa miłość pochodzi od Stwórcy, nosimy ją w sobie, ale kiedy jesteśmy w życiu pogubieni, nie rozpoznajemy jej. Naszym zadaniem jest odkrywanie, na czym miłość polega, jednak bez relacji z Bogiem nie da się tego odkryć.

 

Jak Pan dba o swoje relacje z Panem Bogiem?

Najprościej to w ten sposób, że chodzę do kościoła. Staram się być stale w stanie łaski uświęcającej. Za dużo traciłem w swoim życiu chwil, kiedy żyłem inaczej. Korzystam z sakramentów, żywię się Słowem Bożym.

 

Sam sakrament małżeństwa daje jakąś szczególną siłę w małżeństwie?

Pomaga, bo wiem, że w moim życiu jest Jezus. On uzdalnia do kochania, uczy, jak Go naśladować. Naszym zadaniem jest poznawanie tej miłości, uczenie się języka miłości. Stawianie sobie pytań: „Czym ta miłość nie jest?” – prowadzi do odkrycia, co można nazwać miłością. Jest nią coś nieskończenie pięknego, dobrego, co cały czas odkrywamy. Ktoś może zarzucić: „Ale przecież wiele małżeństw sakramentalnych się rozpada”. Tu odpowiem: „Łaska buduje na naturze” i musimy po ludzku starać się robić wszystko co możliwe, żeby z łaską współpracować.

Bardzo dobrze odnaleźliśmy się w Kościele z żoną także dzięki Dekalogowi. Kościół nas uświęca, korzystając z sakramentów zaczynamy patrzeć na rzeczy właściwie, rozpoznawać, co jest dobre, a co jest złe, co powinniśmy wybierać, jacy powinniśmy być, jak mamy pracować nad sobą. To zakłada także karmienie się Ciałem Chrystusa i Słowem Bożym. Ewangelia wskazuje nam też, jak zadbać o małżeństwo.

 

W Polsce rozpada się co piąte małżeństwo. Pana zdaniem – dlaczego?

Ten stan świadczy o kondycji człowieczeństwa, pokazuje, że nie uwzględniamy obecności Pana Boga w życiu. Świat idzie w tym kierunku, byśmy żyli tak, jakby Pana Boga nie było. To największa pułapka dla człowieka. Nie potrafimy się odnaleźć w relacjach z innymi osobami. Bez odniesienia się do Pana Boga problemy będą narastały, wcześniej czy później doprowadzą do katastrofy.

 

Jak się przed taką katastrofą uchronić?

Trzeba zacząć od siebie, przyjrzeć się sobie, kim naprawdę jestem, nazwać pewne rzeczy po imieniu i chcieć je naprawić. Tak jak mówi Ewangelia – nawracać się i żyć nią. Kiedy już zaczniemy coś w sobie zmieniać, to można potem zmieniać relacje z drugim człowiekiem mężem, żoną. Trudno jest to robić w pojedynkę, licząc na własne siły, żyjąc w przekonaniu: „Dam sobie radę sam”. Bez odniesienia do Pana Boga będzie ciężko.

Pewien święty w filmie „Bóg w Krakowie” pomaga zrozumieć sens ludzkich dramatów i cierpienia. W Pana życiu święci też mają swoje miejsce?

Za przyczyną świętych modlę się codziennie, w różnych sytuacjach. Jest ich tak wielu, że trudno ich wszystkich wymienić. Żeby pozostać wiernym pewnemu porządkowi, zawsze zaczynam modlitwę od Najświętszej Maryi Panny, św. Józefa, później wyliczam patronów Polski. Przyzywam świętych, których wybrałem na swoich patronów, ze św. o. Pio na czele. Interesuję się świętymi na tyle, że wyszukuję, jakim sprawom każdy patronuje. Wydaje mi się, że my katolicy powinniśmy więcej korzystać z tej wspaniałej prawdy naszej wiary – świętych obcowania, zdobywać i powiększać wiedzę na temat świętych. Oni przecież będą za nami orędować, jeśli będziemy o to prosić, co zakłada, że należy ich najpierw poznać. Bez uciekania się do tych szczególnych świadków Pana Boga wiara byłaby nie pełna. Dzięki nim nabiera głębi.

 

Kiedy konkretnie korzysta Pan z pomocy świętych?

Takich sytuacji można by wymieniać wiele. Kiedy siadam do samochodu, odmawiam modlitwę o szczęśliwą podróż, prosząc o wstawiennictwo św. Krzysztofa, ale wymieniam też św. Antoniego, św. Ojca Pio, św. Klarę, która opiekuje się moją córką, św. Franciszka czy św. Michała Archanioła. Jeśli dzieje się coś szczególnie trudnego, przyzywam pomocy św. Judy Tadeusza, św. Rity czy św. Ekspedyta. Kiedy wsiadam do samolotu, modlę się do Matki Bożej Loretańskiej nie tylko za ten lot, ale za wszystkie transfery w tym dniu na całym świecie. Jadąc w góry na narty, modlę się za wstawiennictwem św. Bernarda. Modląc się za Polskę, pamiętam o św. Andrzeju Boboli, św. Stanisławie męczenniku, św. Wojciechu, św. Stanisławie Kostce, św. Jadwidze, św. Kazimierzu królewiczu, św. Faustynie oraz bł. Jerzym Popiełuszce.

Każdy z tych świętych wnosi coś nowego w moje życie, ale przede wszystkim pokazuje, że wszyscy oni byli wierni Bogu, wierzyli w moc Jezusa i moc Trójjedynego Boga. Pogłębiali te tajemnice, i to jest droga dla nas wszystkich.

 

Chciałby Pan zostać świętym?

Wierzę, że nim będę.

 

Deklarując swoją wiarę, nie obawia się Pan w środowisku zawodowym zaszufladkowania czy wykluczenia?

Jak widać, mam się dobrze, dostaję wciąż nowe propozycje pracy, wręcz odczuwam, że z tego powodu obdarzany jestem szacunkiem. Pewne sprawy są niepodważalne, pokazują, że inni będą się z nami liczyć, jeśli będziemy jednoznaczni. Wydaje mi się, że ludzie wokół nas uwzględniają istnienie Bożej rzeczywistości, ale z lęku nie otwierają się na nią.

 

W filmie „Bóg w Krakowie” czasem dzieją się cudowne wręcz przemiany, wystarczy wezwać pomocy Bożej. Czy nie jest to zbyt proste przeniesienie?

Jeśli człowiek prawdziwie otworzy się na Pana Boga, stanie przed Nim twarzą w twarz, przyzna się do tego, kim jest, będzie chciał dążyć do stawania się nowym człowiekiem, to wtedy łaska działa niesamowicie. Żeby w te konkretne cuda uwierzyć, trzeba by pewnie ich doświadczyć albo mieć dużą otwartość na Boga. Śmiem powiedzieć, że cuda dzieją się co chwila, tylko ich nie zauważamy. Dla mnie jednym z nich jest fakt, że istniejemy, chodzimy, oddychamy. Kiedy współpracuje się z Panem Bogiem, to realizują się nawet rzeczy po ludzku niemożliwe. Dzieją się cuda, czego wielokrotnie doświadczam w małżeństwie.

 

Jak pan ocenia potrzebę realizacji filmów traktujących o wierze? Kina wolą produkcje widowiskowe i szybko unicestwiają życie filmu religijnego?

Takie filmy są potrzebne, mogą pomóc pokierować na dobrą drogę, spowodować, że człowiek przemyśli swoje życie. Filmy religijne dotyczą życia wiecznego, a mało kto zastanawia się nad tą perspektywą. Większość produkcji zatrzymuje się na tym, by żyło się nam tutaj na ziemi miło i przyjemnie. A przecież życie nie sprowadza się do doczesności. Filmy religijne są okazją do zastanowienia się nas stanem własnej wiary, nadzieją na otwarcia się na wiarę osób niewierzących. Cieszę się, że powstają takie wartościowe produkcje, które mogą przybliżać do Pana Boga, a „Bóg w Krakowie” niewątpliwie takim filmem jest.

 

***
Radosław Pazura (1969) – absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej i Teatralnej w Łodzi, zagrał w ponad 70 polskich produkcjach filmowych. Działa charytatywnie, wspiera regularnie akcje Europejskiej Fundacji Honorowego Dawcy Krwi „Krewniacy”, ustanowił charytatywną Fundację Kapucyńską im. bł. Aniceta Koplińskiego.

rozmawiała Irena Świerdzewska
fot. ks. Henryk Zieliński/Idziemy

Idziemy nr 24 (558), 12 czerwca 2016 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Archiwum

Wybierz dział:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter