2013-05-14 11:43
Dużo czasu zajęło mi spowiadanie i kierownictwo duchowe sióstr zakonnych.
Nigdy się na tym nie znałem.
Jako ksiądz diecezjalny mam wątpliwe pojęcie o życiu wspólnotowym.
Nie przeszedłem formacji zakonnej.
Nie byłem wychowywany do ślubów zakonnych.
A 7 lat bycia kapelanem pozwala poznać jedynie jak inny, wprost egzotycznie odmienny jest styl życia księdza i siostry zakonnej.
Zawsze więc starałem się siostry proszące o spowiedź odesłać do kogoś innego.
Nie ułatwiam.
W praktyce zniechęcam siostry do siebie.
Mimo to siostry zakonne habitowe i bezhabitowe szukały i przebijały się do mnie czasem.
Ostatecznie odmówić mi nie wolno, nawet jeśli czuję się specjalistą od rodzin.
Ponieważ wiem, że życie konsekrowane to wybrana droga kościoła.
"Lepsza cząstka".
Kiedy miałem wątpliwości co do tego, czytałem Vita consecrata:
"Życie konsekrowane znajduje się w samym sercu Kościoła jako element o decydującym znaczeniu dla jego misji, ponieważ wyraża najgłębszą istotę powołania chrześcijańskiego oraz dążenie całego Kościoła-Oblubienicy do zjednoczenia z jedynym Oblubieńcem".
Po 21 latach spowiadania dalej nie znam się na życiu zakonnym; nie wiem, jakie powinno być.
Może odrobinę bardziej wiem, co w sercu przeżywają siostry zakonne: te trzydziestoletnie, pięćdziesięcioletnie, siedemdziesięcioletnie, przeżywające euforię albo kryzys, odchodzące albo wracające...
Z czasem jako spowiednik staję się dość bliską osobą dla poszczególnych sióstr.
Ja też noszę je w sercu.