Dzień wolności podatkowej przypada w tym roku 8 czerwca. To dwa dni później niż w roku ubiegłym - informuje Centrum im. Adama Smitha. Oznacza to, że od początku roku do dziś, czyli przez 158 dni, pracowaliśmy dla rządu, na opłacenie wydatków sektora publicznego, a od jutra zaczynamy pracować dla siebie i dla naszych rodzin.
Fot. pixabay.com/CC0Najpóźniej, 6 lipca, dzień ten wypadł w 1995 roku, a najwcześniej - w ubiegłym roku 6 czerwca.
Do obliczenia Dnia wolności podatkowej, jak wyjaśnia Centrum, służy relacja udziału wszystkich wydatków do Produktu Krajowego Brutto, który w 2019 roku wyniesie w Polsce 43,3 proc.
"Zmiana na późniejszy Dzień wolności podatkowej wynika m.in. z tego, że dynamika planowanego wzrostu PKB, o ok. 129 mld złotych, będzie blisko dwukrotnie mniejsza od dynamiki wzrostu wydatków sektora finansów publicznych, o ok. 94 mld złotych" - wskazuje prezydent Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski.
Oznacza to, że przez większe wydatki rządowe nasza gospodarka zaczyna rozwijać się wolniej.
"Rządzący zwracają uwagę, że wysokość samych obciążeń podatkami i tzw. obowiązkowymi składkami w Polsce nie odstaje od poziomu w innych krajach Unii Europejskiej. Jednocześnie w tej opinii pomijają oni rzeczywisty poziom rozwoju gospodarczego państw, z którymi nas porównują" - przekonuje Sadowski. Wskazał, że nasze firmy nie emigrują z Polski ze względu na wysokość podatków, ale "ze względu na ich zmienność i nieprzewidywalność".
W badaniu KPMG stabilność przepisów podatkowych uzyskała 85 proc. negatywnych opinii. - Skomplikowane, niejednoznaczne i trudne w interpretacji przepisy podatkowe sprawiają, że działalność inwestycyjna i gospodarcza nie rozwija się właściwie i dlatego Polski wzrost gospodarczy mógłby być znacznie większy, niż jest obecnie – podkreślił Sadowski.