„Koniec historii” ogłosił Francis Fukuyama w 1992 roku, a rozpad ZSRR zdawał się dawać podstawy do owej niesłychanie odważnej prognozy. Po upływie ćwierćwiecza trudno nie dostrzec, jak bardzo myliły się ówczesne elity.
fot. PixabayW tamtej chwili wydawało się, że panowanie liberalnego porządku, dominacja kapitalizmu i jednobiegunowy system polityczny są zagwarantowane na wieki – nic nowego i naprawdę godnego uwagi nie miało się już wydarzyć. Przepowiednia nie tyle reprezentowała jednostkowy pogląd profesora Harvardu, ile była odzwierciedleniem poglądów amerykańskiego establishmentu.
Chińska superpotęga
Z ówczesnego tryumwiratu, który miał rządzić światem, Japonia jest cieniem potęgi, jaką wówczas była. Unia Europejska drży w posadach i nawet wyborcze zwycięstwo Emanuela Macrona we Francji nie jest w stanie przesłonić kryzysu, w jakim się znajduje. Dojście do władzy Donalda Trumpa, zupełnego politycznego nowicjusza, którego program wyborczy stanowił wielką krytykę rodzimego establishmentu, wskazuje, że i w USA sprawy mają się nie najlepiej.
Najważniejszym wydarzeniem, które podważyło pogląd o „końcu historii”, jest pojawienie się Chin jako superpotęgi. O kraju tym niezmiennie mówi się jako o drugiej największej gospodarce światowej. Według danych Banku Światowego, w roku 2015 wartość amerykańskiego PKB wyniosła około 18 bln dolarów, natomiast chińskiego, liczona według bieżącego kursu wymiennego, około 11 bln. Zatem gospodarka USA jest o 60 proc. większa od chińskiej. Niemniej, jeśli weźmiemy pod uwagę różnicę w poziomach cen w tych krajach, czyli, mówiąc w dużym uproszczeniu, jeśli porównamy ilość produkcji, to już w 2013 r. PKB Chin przewyższył amerykański, a w 2015 r. wyniosły one, odpowiednio, 18,6 i 16,9 bln dolarów (w cenach z roku 2011). Według tego wskaźnika, trzecią największą potęgą nie jest już Japonia, ale Indie.
O tym, że Chiny są superpotęgą gospodarczą, najlepiej świadczy ich znaczenie w obrotach międzynarodowych. Kraj ten jest największym eksporterem świata. Wartość chińskiego wywozu w 2015 r. wyniosła 2,4 bln dolarów i przewyższyła amerykański o prawie bilion. Handel międzynarodowy stanowi koło zamachowe gospodarki Kraju Smoka, chińska nadwyżka w tym zakresie wynosi 1,1 bln dolarów. Na początku lat 90. Japonia podbijała światowe rynki, dziś jej wywóz w wysokości 670 mld dolarów stanowi tylko tło dla jej azjatyckiego rywala.
Siła gospodarki chińskiej to nie tylko przemysł ciężki:
Lenovo jest największym na świecie wytwórcą mikrokomputerów
Chiny produkują więcej stali surowej i cementu, niż reszta świata razem wzięta. zaledwie w ciągu trzech lat, 2011-2013, w kraju tym zużyto więcej cementu, niż w USA w trakcie poprzedniego stulecia. To najwyraźniej pokazuje, w jak błyskawicznym tempie Chiny ścigają najbardziej rozwinięte kraje świata.
Ale siła gospodarki chińskiej opiera się nie tylko na przemyśle ciężkim. Na przykład Lenovo jest największym na świecie wytwórcą mikrokomputerów, a Huawei, Oppo i Xiaomi zajmują miejsca 3.-5. na liście największych producentów smartfonów. Bazując na własnych mikroprocesorach – wszak prezydent Barack Obama nałożył embargo na dostawę amerykańskich produktów tego typu – Chińczycy zbudowali najszybszy superkomputer świata. Chiny także szybko rozwijają własny przemysł lotniczy: właśnie swój dziewiczy lot odbył pierwszy szerokokadłubowy samolot C919, który ma konkurować z Airbusem A320 i Boeingiem 737-800. Nie mniej imponujące postępy czynią Chińczycy w podboju kosmosu.
Wielkie zakupy
Do niedawna swe ogromne nadwyżki w obrotach międzynarodowych Chiny inwestowały w amerykańskie rządowe papiery wartościowe. Była to swoista polisa ubezpieczeniowa przed zarzutami, że swe ogromne dodatnie saldo w handlu zagranicznym osiągają dzięki nieuczciwym praktykom. Dziś Kraj Smoka używa swych nieprzebranych rezerw walutowych do zapewnienia sobie dalszych sukcesów gospodarczych – nabywa całe zagraniczne firmy odznaczające się wysokim poziomem innowacyjności. Na przykład w zeszłym roku chińska Midea przejęła niemiecką firmę Kuka, która należy do ścisłej światowej czołówki producentów robotów. Ostatnio państwowe ChemChina za 43 mld dolarów zakupiło szwajcarską Syngentę, wielkiego producenta nasion i środków ochrony roślin.