18 kwietnia
czwartek
Boguslawy, Apoloniusza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Sad pod lodem

Ocena: 4.7
1652

Czy na polskich stołach zabraknie owoców? Od dziesięciu lat nie było w Polsce tak silnych wiosennych przymrozków. Co to oznacza dla sadowników i konsumentów?

fot. Paweł Puncewicz

Pierwsza fala zimna przeszła przez Polskę w połowie kwietnia, w połowie maja dali o sobie znać zimni ogrodnicy. Można mówić o szczególnie niekorzystnej kumulacji. Bardzo ciepły koniec marca przyśpieszył wegetację roślin, ale w najwrażliwszej fazie wiele z nich dopadł mróz. Temperaturę minus pięć przez 4-5 nocy trudno nazywać tylko przymrozkiem. Nawrót zimy spowodował straty nawet w rzepaku i zbożach ozimych, co się zdarzyć nie powinno.

Największe straty mamy jednak w uprawach ogrodniczych.

– Mniej powinny ucierpieć morele, bo były już po okresie kwitnienia, śliwy, zwłaszcza że są bardziej odporne na przemarzanie, truskawka gruntowa przemysłowa, która była przed kwitnieniem, truskawka wczesna, która zwykle uprawiana jest pod osłonami – ocenia Tomasz Smoleński z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. – Najbardziej mogły ucierpieć wczesne czereśnie, jabłka, porzeczki czarne, niektóre odmiany wiśni. W przypadku jabłek niższych plonów należy spodziewać się także z tego powodu, że przez ostatnie dwa lata mieliśmy bardzo wysokie plonowanie – ocenia.

Zgodnie z uwarunkowaniami fizjologicznymi roślin, w tym roku drzewa będą mniej wydajne. – Z oceną, jakie będzie tegoroczne plonowanie, trzeba poczekać do końca czerwca – uprzedza Tomasz Smoleński. Wtedy to po opadzie janowym – naturalnej autoselekcji zawiązków owoców – widać, ile drzewo czy krzew wyda owoców.

Z cotygodniowego raportu – ostatni z 17 maja – wynika, że straty w uprawach poniosło 5 718 gospodarstw rolnych, a dotyczą one około 16 tys. hektarów. Na ponad 2 tys. ha szkody przekroczyły 70 proc. Również na ponad 8,4 tys. m2 powierzchni szklarni i tuneli foliowych uszkodzonych jest co najmniej 70 proc. upraw. Szkody szacuje się na ponad 12 mln 409 tys. zł.

Komisje ds. szacowania strat w rolnictwie pracują w 295 gminach na terenie całego kraju. – To dopiero mały procent szacowanych

strat. Gospodarstw składających same wnioski o płatności obszarowe mamy 1,3 mln. Wiele komisji nie rozpoczynało wcześniej prac, bo mogły się powtórzyć ujemne temperatury, jak mieliśmy w zimnych ogrodników, 12-14 maja. Co tydzień sukcesywnie Wojewódzkie Centra Zarządzania Kryzysowego raportują informacje. Komisje najwcześniej prace zakończą do 10 czerwca – mówi Rafał Romanowski, podsekretarz stanu w ministerstwie rolnictwa i rozwoju wsi.

 

Mróz, grad i embargo

Jako regiony, gdzie przymrozki dały się najbardziej we znaki, wskazuje się południe Polski, region kujawsko-pomorski, lubelski i łódzki. W innych regionach nasilenie zimna wystąpiło lokalnie.

– W regionie podkarpackim przemarzły wczesne ziemniaki, krzewy jagodowe: malina, porzeczka czarna, truskawki, a także czereśnie, brzoskwinie. Trudno określić, jak wygląda sytuacja z jabłoniami; wśród odmian kwitnących wcześniej i tych późniejszych mogą mieć mniejsze straty. Jabłonie ucierpiały w okolicach Sandomierza, gdzie teren jest pofałdowany, na przemarznięcia narażone są kwiaty drzew w zastoinach – mówi Stanisław Kawa z Podkarpackiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego.

– W sadach wiśniowych i czereśniowych straty sięgają 80-90 proc., morela to 90-100 proc. strat, grusza – 90 proc., jabłoń 50-70 proc. – ocenia sytuację w powiecie Rypin w regionie kujawsko-pomorskim Jolanta Tyburska z ODR.

Paweł Puncewicz prowadzi 15-hektarowy sad w rejonie Grójca. – Uszkodzenia sięgają 50 proc. plantacji – mówi. – Zwykle przymrozek występował przez 2-3 godziny nad ranem. W tym roku – przez osiem godzin, od 22.30 do 8.30. Najbardziej wśród jabłoni ucierpiała odmiana Idared i Jonagold, mniej Champion. W gospodarstwach rozlicza się przychody na trzy lata. Przed sadownikami to trudny czas, bo w ubiegłym roku owoce zniszczył grad, a wcześniej mieliśmy rosyjskie embargo na eksport owoców – kalkuluje sadownik.

Czy można się ochronić przed skutkami przymrozków? Sadownicy próbują uciekać się do różnych sposobów, bo te wysoce kosztowne są dostępne dla bardzo niewielu plantatorów.

Jedną z metod jest zraszanie sadu. – Potrzebna jest odpowiednia instalacja, której koszt wynosi ok. 100 tys. zł na hektar. Taka instalacja może posłużyć przez kilkanaście lat – opowiada Paweł Puncewicz, który stosuje tę metodę na 1,5 ha sadu. W czasie przymrozku sad zraszany jest kropelkami wody, które krzepną na całej roślinie, także na kwiatach. Sad wygląda jak lodowa kraina (na zdjęciu), ale pod tą pokrywą podnosi się temperatura do wysokości bezpiecznej dla delikatnych kwiatów i zawiązków owoców.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarka, absolwentka SGGW i UW. Współpracowała z "Tygodnikiem Solidarność". W redakcji "Idziemy" od początku, czyli od 2005 r. Wyróżniona przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich w 2013 i 2014 r.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter