20 kwietnia
sobota
Czeslawa, Agnieszki, Mariana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Trałowanie Bałtyku

Ocena: 0
4955

Upadek rodzinnego rybołówstwa, nieodwracalne zmiany w ekosystemie i koniec ryb z polskiego morza – czy taki będzie finał odławiania przez trałowce ryb na mączkę?

Pora okołopołudniowa to dla rybaków koniec dnia pracy po całonocnym połowie. Do krynickiej plaży przybijają kolejno małe kutry. Fala jest silna, wstrząsa małymi łódkami jak łupiną orzecha. Marzena Sitek-Streich dowodzi łodzią KRM-17. Kobieta w takiej roli to rzadki widok.

– Mąż przed siedmioma laty zginął na morzu podczas połowu – mówi pani Marzena. Śmiertelne wypadki rybaków przy pracy nie są rzadkością. Kutra nie mogła sprzedać, w małych miejscowościach rybackich trudno o inną pracę, a troje dzieci trzeba z czegoś utrzymać. – Tylko w sztormy i w mrozy nie wypływamy. Najtrudniej łowi się w okresie jesienno-zimowym. Trzeba wytrzymać kilka godzin w niskiej temperaturze, woda lodowata, wypadnięcie za burtę po czterech minutach oznacza śmierć. Z połowu wraca się, kiedy sieć napełni się wystarczająco rybami. – Z samego rybołówstwa ciężko przeżyć, jeśli nie ma się obok tego innej działalności – tłumaczy pani Marzena. Na połowy wypływa z bratem i kuzynem, ale z opłacalnością pracy jest coraz gorzej. – Z dzisiejszego połowu mamy niewiele dorsza, jest trochę flądry – pokazuje skrzynki. – Na dorsza wypływamy 13-14 km od brzegu, raz się złowi, a potem przez miesiąc bywa, że nic nie ma. Łososia w niższej strefie jest mało. Troci, turbota i śledzia jest coraz mniej, bo „paszowce” zniszczyły ławice. W tym roku przynajmniej nie niszczą nam sieci, jak wcześniej – ubolewa.

– „Paszowce” wytrzebiły wszystko, poławiają ryby, którymi żywi się dorsz. Schodzą bardzo blisko linii brzegowej. Na początku była jakaś ochrona zasobów naturalnych, teraz już nikt nie sprawdza, jak odbywają się połowy – dodaje pracujący na sąsiednim kutrze rybak.

 

Na rybną mączkę

Połowy paszowe w rejonie polskiego wybrzeża kwitną od około 10 lat, od kiedy zakazano produkcji mączek mięsno-kostnych po rozprzestrzenieniu się choroby Creutzfeldta-Jakoba. Zajmują się nimi duże jednostki pływające. Ryby poławiają one na mączkę rybną, której potem używa się do karmienia ryb hodowlanych, np. norweskiego łososia.

– Kutry grupowały się w Zatoce Gdańskiej, gdzie występowało największe nagromadzenie szprota czy śledzia oraz narybku innych gatunków, i masowo je odławiały na przemiał. Dla rybołówstwa przybrzeżnego to równia pochyła, bo jeśli nie będzie w strefie przybrzeżnej szprota i śledzia, to nie będzie też pokarmu dla dorsza i łososia – mówi Zbigniew Gajewski, prezes Stowarzyszenia Rybaków „Mierzeja”.

Wychudzone dorsze i coraz mniejsza ich liczba w polskim Bałtyku potwierdzają problem. – Połowy dorsza spadły ze 100 tys. ton rocznie, które łowiłem przed 20 laty, do 10 tys. ton – mówi Jerzy Jasicki z Wolińskiego Stowarzyszenia Rybaków.

– Cena za kilogram ryby to 1,6 zł, za kilogram mączki rybnej – 70-80 gr – wyjaśnia Jerzy Jasicki. Mączkę rybną odbierają Norwegowie i Duńczycy. Wiele dużych jednostek pływających przestawiło się więc na połowy paszowe. Morski Instytut Rybackiego w Gdyni do chwili zamknięcia numeru nie udostępnił nam danych dotyczących liczby trawlerów pozyskujących ryby w celach przemysłowych i trawlerów łowiących ryby w celach konsumpcyjnych.

Obok polskich trawlerów połów paszowy na polskim wybrzeżu prowadzą także obce jednostki: szwedzkie i duńskiej. Zgodnie z obowiązującymi unijnymi wytycznymi mogą podpływać na odległość 12 mil od brzegu. Dlaczego właśnie na polskim wybrzeżu?

– Na Morzu Północnym nie można poławiać ryb w celach paszowych – mówi Jerzy Jasicki. – „Paszowce” łowią gatunki ryb niekonsumpcyjnych, jak dobijak i tobiasz, ale obok nich łowią także inne duże ryby, które powinny być poławiane do konsumpcji. Nie prowadzą połowów selektywnych, czyli ryb o określonych wymiarach. Zbierają wszystko, co napotkają po drodze, wyłapują dorodne okazy ryb i skorupiaki – wyjaśnia. Trałowce używają tzw. narzędzi ciągnionych lub włóczonych, które niszczą także sieci rybackie – skarżą się rybacy z małych kutrów.

Skala połowów paszowych może być gigantyczna. – Duńskie i szwedzkie trałowce o długości ok. 35 m może obsługiwać tylko 2-3-osobowa załoga. Hol trwa ok. ośmiu godzin. Mogą one wypływać bez względu na warunki atmosferyczne, nawet kiedy wieje osiem w skali Beauforta – opowiada Jerzy Jasicki.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 20 kwietnia

Sobota, III Tydzień wielkanocny
Słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem.
Ty masz słowa życia wiecznego.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 55. 60-69
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter