Ukraińskie zboże, które miało być przewożone tranzytem przez Polskę, w sporej części pozostało w naszym kraju. W efekcie stracili na tym nasi rolnicy.
Toczącej wojnę Ukrainie, która miała wielki problem z wyeksportowaniem zboża, trzeba było pomóc. Ale na błędach popełnionych w Warszawie i Brukseli oraz na lukach w prawie ktoś skorzystał. I to w sposób najgorszy z możliwych. Wskutek tego polscy producenci nie są w stanie sprzedać swojej pszenicy, kukurydzy czy rzepaku. Rozpoczęły się rolnicze protesty, w następstwie których do dymisji podał się minister rolnictwa Henryk Kowalczyk. Rząd gwałtownie zaczął szukać środków zaradczych.
SPICHLERZ ŚWIATA
Ukraina była przed wojną jednym z największych producentów zboża na świecie. Do niej należało aż 10 proc. światowego rynku pszenicy, 15 proc. rynku kukurydzy i 13 proc. rynku jęczmienia. W przypadku rynku oleju słonecznikowego udział Ukrainy wynosił ponad 50 proc. światowych plonów.
W 2021 r. nad Dnieprem i Dniestrem wyprodukowano 33 miliony ton pszenicy. Dla porównania, w tym samym czasie w Polsce było to 12,2 miliona ton. Ukraińcy eksportowali swoją pszenicę (ponad 20 milionów ton); co więcej, byli piątym co do wielkości eksporterem tego zboża w świecie. Głównymi importerami były: Egipt (zresztą, największy importer pszenicy w ogóle), Indonezja, Pakistan, Nigeria i Etiopia.
W roku 2021 Ukraina wyprodukowała też 41 milionów ton kukurydzy, a więc o wiele więcej niż w roku 2020, kiedy panowała susza. Głównymi odbiorcami kukurydzy z Ukrainy były Holandia, Hiszpania i Chiny. Z kolei ukraiński jęczmień eksportowany był przede wszystkim do Chin.
Aż 95 proc. zboża trafiało do portów nad Morzem Czarnym – głównie do Czarnomorska, położonego na zachód od Odessy, do Mikołajowa, portu Piwdennyj koło Odessy i samej Odessy. Tam ładowano je na statki i wysyłano dalej.
Paradoksalnie, wojna nie przyniosła dramatycznych zmian w ukraińskim rolnictwie; produkcja pszenicy w 2022 r. spadła „tylko” o 28 proc. w stosunku do średniej z poprzednich trzech lat. Produkcja kukurydzy spadła o 25 proc. Już po wybuchu wojny szacowano, że straty będą o wiele większe. Pojawił się natomiast ogromny problem, jak eksportować zboże. Kilka portów zostało zajętych przez Rosję. Na szczęście nie te największe, jak Czarnomorsk czy Piwdennyj. Ale Rosjanie zablokowali szlaki morskie wiodące z tych portów w kierunku Bosforu.
Tak naprawdę pojawiły się tylko dwie alternatywne możliwości: wysyłanie zboża przez Polskę albo przez Rumunię. W tym drugim przypadku pszenica czy kukurydza trafiały do portu w Konstancy, przewożone pociągami, ciężarówkami lub barkami. Do polskich portów zboże miało być przewożone pociągami.
Na szczęście, dzięki staraniom władz tureckich, udało się doprowadzić do umowy między Ukrainą i Rosją, zezwalającej na przewóz zboża statkami przez Morze Czarne. Nie oznacza to jednak, że statki mogą płynąć zupełnie dowolnie – jest sporo ograniczeń. Trasy do Gdańska i Konstancy pozostają więc aktualne.
NIE TYLKO TRANZYT
O tym, że może być to niebezpieczne, ostrzegali sami rolnicy już rok temu. I to nie tylko w Polsce. Okazuje się bowiem, że ukraińskie zboże, które miało trafiać do Konstancy, „rozlało się” na całą południowo-wschodnią Europę. Duże szkody ponieśli rolnicy rumuńscy i bułgarscy. Rumuni szacują swoje straty z tego tytułu na ok. 200 milionów euro.
Podobnie było w Polsce. Według oficjalnych danych import zboża do naszego kraju w porównaniu z rokiem 2021 wzrósł ponaddwukrotnie – w szczególności dotyczyło to kukurydzy, pszenicy i jęczmienia. I przede wszystkim docierało do nas zboże z Ukrainy. To zaś spowodowało, że na naszym rynku jego cena spadła. A na tym stracili polscy rolnicy; ich produkcja jest po prostu droższa niż ukraińska. Dlatego też doszło do protestów – blokad dróg, przejazdu dużych grup ciągników, tworzenia „miasteczek namiotowych” – w różnych częściach Polski. Ich organizatorami są m.in. Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Rolników Indywidualnych „Solidarność”, stowarzyszenie „Oszukana Wieś” oraz AGROunia.
To jednak nie wszystko. Jak pisała „Rzeczpospolita”, do naszego kraju trafiła też pszenica określana jako „techniczna”, a więc bardzo niskiej jakości, mogąca służyć jedynie do spalenia lub do produkcji pelletu, a więc paliwa przeznaczonego do spalania w piecach w instalacjach grzewczych. Pellet produkowany jest głównie z trocin drzewnych, ale w Polsce jest dostępny także mieszany i wytwarzany w całości z pszenicy.
Tymczasem trzy polskie młyny kupiły 1025 ton zboża za 1,5 mln zł. Jak się okazało, firma spod Hrubieszowa zamiast pszenicy dostarczyła im zboże „techniczne” z Ukrainy. Dokąd trafiła wyprodukowana z niego mąka?… Wiadomo też, że niespełniający żadnych norm towar trafił do producentów pasz. Śledczy nie chcą ujawniać nazw tych firm, ale wiadomo, że zboże z przeznaczeniem na pasze od naszego wschodniego sąsiada importuje około dwudziestu podmiotów.
Prokuratura Okręgowa w Zamościu po zawiadomieniu od Wojewódzkiego Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych w Lublinie wszczęła śledztwo w sprawie oszustwa wielkich rozmiarów.
JAK ZAŻEGNAĆ KRYZYS
Okazuje się, że cel był słuszny – pomoc walczącej Ukrainie – ale wykonanie słabe. W czerwcu 2022 r. Unia Europejska zawiesiła cła i kontyngenty taryfowe na ukraińskie zboże. Nikt jednak nie przewidział, że tranzyt tak naprawdę nie będzie funkcjonował, a zboże pozostanie na terenie Unii Europejskiej, w bardzo poważny sposób szkodząc miejscowym rolnikom.
Rozpoczęto więc pospiesznie rozmaite działania antykryzysowe. UE zobowiązała się pomóc rolnikom – producentom zbóż w Rumunii, Bułgarii i Polsce, tworząc pakiet odszkodowań w wysokości 56,3 mln euro: 16,7 mln dla Bułgarii; blisko 30 mln dla Polski i 10 mln dla Rumunii. Ale i rolnicy, i rządy tych krajów uznali, że jest to zdecydowanie za mało.
Premierzy Polski, Słowacji, Rumunii, Bułgarii i Węgier wystosowali do przewodniczącej Komisji Europejskiej specjalny list. Domagają się pilnej interwencji Ursuli von der Leyen, bo zdaniem szefów rządów doszło do „bezprecedensowego wzrostu importu zbóż, nasion oleistych”, a także jaj, drobiu, cukru, soku jabłkowego, jagód, jabłek, mąki, miodu i makaronu. Efektem tego są „trudności w zagospodarowaniu nadwyżek zbóż znajdujących się w magazynach, co spowodowało destabilizację rynku zbóż, roślin przemysłowych i oleistych, zwłaszcza pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika, oraz nałożenie dodatkowych kosztów na producentów rolnych”. Premierzy zaproponowali zakup nadwyżek zboża na cele humanitarne i zwrócili się o wsparcie finansowe dla rozwoju infrastruktury, np. kolei, którą zboże transportowane jest z Ukrainy do europejskich portów.
Skutkiem protestów rolników w Polsce jest dymisja ministra Kowalczyka i zastąpienie go przez Roberta Telusa. Nowy minister zapowiedział, że w porozumieniu ze swym odpowiednikiem na Ukrainie zablokuje przywóz zboża do Polski, tranzyt przez Polskę będzie ściśle kontrolowany, a zboże z Polski zostanie wyeksportowane. W tym celu prowadzone są rozmowy z Marokiem i Arabią Saudyjską. Czy przyniesie to pozytywny skutek? Zapewne tak, ale sytuacja nie unormuje się szybko. Straty są bowiem za duże.