W tych dniach nie da się myśleć o niczym innym jak o Ukrainie. Każdy, kto ma w sobie choć odrobinę człowieczeństwa, współcierpi z Narodem, który dzielnie broni swojej wolności i prawa do samostanowienia.
Chyba do końca nikt nie chciał wierzyć w to, że Rosja może dokonać zbrojnego ataku i że będzie z ciężkiej broni zabijać również cywilów. Taki scenariusz w Europie XXI w. nie mieścił się po prostu w głowie. A jednak tak się stało. To, co buduje w tych straszliwych momentach, to ogromna solidarność rzeszy ludzi dobrej woli, którzy ruszyli na pomoc uchodźcom wojennym oraz tym, którzy zostali w swojej ojczyźnie.
Nie do pominięcia jest tutaj natychmiastowa mobilizacja Kościoła katolickiego, zresztą nie tylko w Polsce, który poczynając od potępienia „działania Rosji i Władimira Putina, uznając je za niedopuszczalny i haniebny akt barbarzyństwa, skierowany wobec suwerenności i niezależności niepodległego państwa” – w Apelu przewodniczącego polskiego Episkopatu – wezwał też do konkretnej pomocy „dla sióstr i braci z Ukrainy” – w komunikacie Rady Stałej KEP. Na apelach jednak Kościół nie poprzestał. Seminaria, domy zakonne, domy pielgrzyma otworzyły swoje drzwi dla Ukraińców uciekających przed wojną, dając przykład chrześcijańskiej miłości i solidarności.
Jednakże największy szacunek należy się tym duchownym, którzy pozostali w ostrzeliwanym Kijowie, Charkowie, Lwowie i innych miastach, aby trwać ze swoim ludem i z narażeniem życia sprawować – często w schronach i piwnicach – sakramenty święte. Z pewnością wojna w Ukrainie przykryła inne apokaliptyczne wiadomości, które nadeszły od naszych zachodnich sąsiadów. Mianowicie trzecie zgromadzenie niemieckiej drogi synodalnej przegłosowało kilka tekstów – dokumentów roboczych, w których postuluje się zmianę doktryny katolickiej w kwestii wyświęcania kobiet na kapłanów, zniesienia celibatu kapłańskiego oraz kościelnego błogosławienia par homoseksualnych i rozwodników żyjących w powtórnych związkach. Za przyjęciem tychże tekstów głosowało ponad 70 proc. członków zgromadzenia. Pod dyskusję poddano po raz pierwszy również kwestię dopuszczenia sztucznych metod antykoncepcji. Komentując trzydniowe obrady zgromadzenia synodalnego we Frankfurcie nad Menem, przewodniczący niemieckiego Episkopatu bp Georg Bätzing stwierdził, iż „wierzy w porozumienie z Kościołem powszechnym, nawet jeśli nie we wszystkich punktach”.
Postanowienia niemieckiej drogi synodalnej wywołują konsternację również za granicą, chociaż jak na razie na oficjalne upomnienie w tej kwestii zdecydowali się katoliccy biskupi z Ukrainy i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. Biskupi ukraińscy wysłali do biskupów niemieckich „braterskie upomnienie” (correctio fraterna) już w 2020 r., niedługo po rozpoczęciu tzw. drogi synodalnej w Niemczech.
Z kolei po obradach trzeciego zgromadzenia synodalnego abp Stanisław Gądecki skierował kilkustronicowy list do bp. Bätzinga, w którym zaznacza, że obserwując dotychczasowe działania niemieckiej „drogi synodalnej”, „można odnieść wrażenie, że podstawą refleksji nie zawsze jest Ewangelia”. Przewodniczący polskiego Episkopatu podkreślił, że będąc wiernym nauczaniu Kościoła „nie powinniśmy ulegać naciskom świata ani poddawać się wzorcom dominującej kultury, gdyż może to prowadzić do moralnego i duchowego zepsucia”. Wobec zagrożenia płynącego z niemieckiej drogi synodalnej, biskupi polscy i ukraińscy publicznie stanęli w obronie nauczania Kościoła katolickiego, a teraz razem stają w obronie pokoju i godności człowieka w obliczu rosyjskich zbrodni. To wszystko są znaki dające otuchę w tym trudnym, nieomal apokaliptycznym początku roku.