W roku 2018 na całym świecie pogorszy się – i to znacznie – jakość informacji, szczególnie przekazywanych w internecie. Chodzi przede wszystkim o tzw. fake newsy. Czyli – ładnie i atrakcyjnie opakowane kłamstwa.
Fake newsy mogą nie być nielegalne i nie są czymś nowym, ale rozprzestrzeniają się niepokojąco szybko. Podważają reputację samych dziennikarzy i mediów, niszczą ludzi i stan naszych politycznych systemów. Proces wyborczy i kampanie są i będą w dużym stopniu zdominowane przez fake newsy. Łatwe do podchwycenia, trudne do zweryfikowania i jeszcze trudniejsze do odkręcenia! Przekonało się o tym wiele osób prywatnych i wielu polityków z Donaldem Trumpem na czele.
Fake newsy stanowią problem nie tylko dlatego, że przez dezinformowanie wpływają na opinię publiczną w różnych sprawach, ale też podważają wiarygodność tradycyjnych mediów i dziennikarzy. Choć i oni nie są tu bez winy, bo w pogoni za newsem coraz częściej sami kolportują fake newsy.
Dodatkową trudnością w walce z tym nasilającym się zjawiskiem jest zapewnienie jednocześnie wolności wypowiedzi. Wszelkie regulacje, które miałyby dotyczyć fake newsów, mogłyby być wykorzystywane również do cenzurowania niewygodnych informacji. A to już się dzieje. Takie platformy internetowe jak Facebook, Twitter czy YouTube usuwają z sieci coraz więcej tzw. mowy nienawiści. To efekt przyjętego w 2016 r. kodeksu postępowania w tej sprawie. Przyjmując go, zobowiązały się do blokowania rozprzestrzeniania się mowy nienawiści w Europie. Tylko że często w ten sposób blokuje się treści podważające polityczną poprawność, a kwalifikowane właśnie jako mowa nienawiści. Czyli w sprytny sposób wprowadza się cenzurę.
W jaki więc sposób walczyć z nieprawdziwymi wiadomościami, a jednocześnie nie podważać wolności wypowiedzi? Odpowiedź jest trudna. Najprościej by było, gdyby sami odbiorcy nauczyli się czytać i oglądać – i potrafili oddzielać ziarna od plew. Inne pomysły? Komisja Europejska chce na wiosnę przedstawić komunikat w sprawie możliwych sposobów walczenia z fake newsami. Poza działaniami na poziomie europejskim również rządy poszczególnych krajów zauważają problem nieprawdziwych wiadomości. Na początku stycznia prezydent Francji Emmanuel Macron zapowiedział, że przedstawi przepisy wymierzone w fake newsy zamieszczane w internecie. On sam w okresie przedwyborczym stał się ich ofiarą. O rozpowszechnianie nieprawdziwych wiadomości oskarżył rosyjską telewizję RT i portal Sputnik.
I może to jest rozwiązanie? Skoro RT uruchomiła program telewizyjny w języku francuskim, a na portalach społecznościowych pojawiły się tysiące dokumentów o kandydacie – to właśnie reakcją na ofensywę kłamstwa jest atak prawdą. Będzie dużo krzyku i kurzu. Ale czyż nie tak musi być na froncie? Bo ci, którzy grają nie fair, stosując kłamstwa, właśnie w ten sposób toczą walkę.