Johannes Fest to nieco zapomniana postać nieugiętego wyznawcy Chrystusa, który za cenę utraty pracy, pozycji społecznej i dobrego imienia nie uległ propagandzie i nie poszedł na kompromis, aby ocalić to, co mógł jeszcze ocalić. Urodzony pod koniec XIX wieku Fest był najpierw nauczycielem, a później dyrektorem katolickiej szkoły w Berlinie. Od samego początku głośno sprzeciwiał się narodowemu socjalizmowi, za co był stopniowo degradowany w pracy i w życiu towarzyskim. Otrzymał propozycję wstąpienia do NSDAP, a kiedy odmówił, został zwolniony z funkcji dyrektora i zaraz potem otrzymał zakaz wykonywania zawodu. Odmówił także posłania swoich trzech synów do Hitlerjugend.

Johannes Fest mówił nazizmowi „nie” jasno i wyraźnie, a nie tylko w czterech ścianach własnego domu
Od 1940 r. był pod szczególną obserwacją gestapo, które regularnie odwiedzało go w domu. Jego syn, Joachim Fest, znany historyk i wydawca gazety „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, którego zawsze podziwiałem za osobistą kulturę i profesjonalizm, czyli to, czym powinien charakteryzować się dziennikarz, zapamiętał pewien epizod. Po tym, jak jego ojciec został zwolniony z pracy, kazał jemu i jego dwóm braciom zapisać i zapamiętać na całe życie łacińską maksymę: Etiam si omnes – ego non (Choćby wszyscy, ja nie). Jest ona parafrazą wypowiedzi św. Piotra, który mówi do Jezusa: „Choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię”, zaczerpniętej z Ewangelii według św. Mateusza (26,33).
Ta maksyma stała się później symbolem oporu wobec ideologii nazistowskiej. A przecież wypowiedzenie jej wobec władz w czasach szalejącego terroru mogło oznaczać nawet śmierć. I niemal tak się stało w przypadku Johannesa Festa, który po nieudanych próbach nacisku i wieloletniej inwigilacji został w 1944 r. w wieku 46 lat, czyli długo po przekroczeniu wieku poborowego, wysłany na wschodni front, gdzie dostał się do sowieckiej niewoli. Udało mu się przeżyć, ale – jak wspominał syn w swojej autobiografii – siłę i odwagę czerpał z wiary chrześcijańskiej. I nigdy nie żałował swojej bezkompromisowej postawy – skoro wiedział, że ideologia nazistowska stała w sprzeczności z prawem Bożym, z wartościami chrześcijańskimi, to należało powiedzieć jej „nie”. Jasno i wyraźnie, a nie tylko w czterech ścianach własnego domu.

A jednak kto żyje w zgodzie z własnym sumieniem, umie dostrzec, kiedy próbuje się go zmanipulować. I wtedy ważna jest jego odpowiedź, jego reakcja. Pójść z prądem czy powtórzyć za Johannesem Festem: Choćby wszyscy, ja nie.
![]() | Stefan Meetschen |