Dopiero co na naszych łamach Anna Meetchen pisała o handlu sakralnymi przedmiotami, a tu kolejny kwiatek. Otóż prokuratura w Holandii orzekła, że kręcenie filmu porno w kościele nie jest przestępstwem. Tym samym umorzyła postępowanie w sprawie nagrywania w kościele św. Józefa w Tolburgu stosunku seksualnego w konfesjonale.
Owszem, kręcenie filmu porno w kościele jest „obraźliwe i lekceważące”, jak orzekła prokuratura, ale bluźnierstwo w Holandii nie jest karalne, więc naruszenia prawa nie było.
Ciekawe, czy „twórcy” filmu z podobną łatwością kręciliby figlarne sceny w urzędzie czy meczecie?
A co na całą tę sytuację holenderskie ministerstwo sprawiedliwości? Powiesić na drzwiach kościoła… zakaz wstępu. Wtedy niepowołani na pewno nie przekroczą jego progu. Powołani zresztą też nie.
Początkowo miałam zamiar pisać o „oficjalnych chuliganach Jezusa Chrystusa”, wyśpiewujących piosenkę „The Passenger” Iggy’ego Popa w sanktuarium jasnogórskim. Jednak po przeczytaniu informacji o „legalnym” porno w holenderskim kościele moje zdumienie kibolskim zachowaniem polskich młodych pielgrzymów zelżało. „Niewinny wybryk” – pomyślałam – „Młodość musi się wyszumieć”. Ale czyż to nie od niewinnych wybryków zaczyna się przytępianie wrażliwości i przesuwanie granic tolerowania czegoś, co tolerowane być nie powinno? Nawet jeśli jakieś prawo tego nie zabrania.