Na walentynki zaprasza mnie kosmetyczka, salon z bielizną, sklepowe półki uginają się od maskotek, świeczuszek i innych bomboniereczek. Oczywiście wszystkie w kolorze czerwonym i w kształcie „serduszkowym” – aż do mdłości. Księgarnie kuszą „Sztuką kochania” Michaliny Wisłockiej. Sklepy z gadżetami – koszulkami z rysunkami i podpisami: „Jeśli myślisz, że miłość boli najbardziej, spróbuj rozczesać kołtuna”. Koleżanki podpowiadają: „Kup mu skok ze spadochronem!”. Naokoło roi się od dobrych rad: „sama z siebie skocz dla niego po piwo, a ty dla niej wysprzątaj mieszkanie”.
Oryginalny pomysł na prezent proponuje portal faktykaliskie.pl. Otóż – zgodnie z ostatnimi badaniami na zlecenie Światowej Organizacji Zdrowia – okazało się, że najczęściej wirusem HIV można się zarazić podczas… dnia zakochanych. W związku z tym co jest najlepszym prezentem na Walentynki? Bingo! Badania na HIV. Bo przecież nie wierność jednemu zaufanemu partnerowi.
Walentynki stają się barometrem uczuć – na skali mamy pomysłowość i wartość „kasodojnych” podarunków.
Według badań PAYBACK Opinion Poll sposoby spędzania walentynek zmieniają się wraz z długością trwania związku. Pary ze stażem krótszym niż rok pójdą do kina, do kawiarni albo przygotują romantyczną kolację w domu. Pary mające na karku 5 do 10 lat pożycia też zostaną w domu, ale bez konkretnych planów. Dwie trzecie z nas chciałoby obdarować najbliższą osobę – zresztą z roku na rok przeznaczamy na ten cel coraz więcej. Na szczęście w większości są to mężczyźni (niech żyją!). Więcej niż 100 zł wydadzą oni na swoją partnerkę, jeśli są z nią dłużej niż dziesięć lat. Ha, czyli jednak wierność w cenie!
To miłe, że jest święto przypominające o tym, że „powinniśmy” się kochać. Mniej miła jest świadomość, że ktoś na tym robi biznes. Na szczęście na przytuleniu i dobrym słowie nikt jeszcze nie zarabia. Dlatego są najcenniejsze. Nie tylko 14 lutego!