Kiedy kolejna osoba spytała mnie, kiedy w tym roku przypada czarny piątek, opadły mi ręce. Czyż naprawdę tak bardzo brakuje nam rzeczy, że musimy czekać na wyprzedaże w ostatni piątek listopada? Ciekawe, że nikt nie zagadnął mnie natomiast o to, kiedy w tym roku przypada czerwona środa. A przecież organizacje pomagające prześladowanym chrześcijanom, zwłaszcza Pomoc Kościołowi w Potrzebie czy Open Doors, bardzo troszczą się o to, by rozpowszechniać informacje o Red Week, który w tym roku trwa od 19 do 25 listopada. Kulminacyjnym dniem tego tygodnia jest właśnie Red Wednesday, kiedy to na znak solidarności z naszymi prześladowanymi braćmi w wierze podświetlane są na czerwono różne obiekty sakralne i użyteczności publicznej.
Prawda jest taka, że słysząc o tym rokrocznie, a ostatnio nawet częściej, przyzwyczailiśmy się do tego, tak samo jak do trwających konfliktów zbrojnych. Faktem jest, że człowiek nie może żyć w permanentnym lęku i obawie o los tych, którym źle się wiedzie, którzy cierpią z powodu wojny czy prześladowań. Ale faktem jest też to, że współczesny człowiek uczynił sobie swój mały, przytulny światek, w którym najlepiej się czuje, gdy ma święty spokój i patrzy z daleka na to, co dzieje się gdzie indziej, potrząsając głową i przechodząc w internecie czy na ekranie telewizora do następnych wiadomości. Tymczasem krew i cierpienia naszych współbraci w wierze wołają głośno do Boga. Stąd liczne apele papieża o zaprzestanie walk i prześladowań.
Według ostatniego raportu papieskiego stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie, zatytułowanego „Wolność religijna na świecie”, w 61 krajach na 196 wolność religijna jest naruszana. W ostatnim czasie aż o 70 proc. wzrosła przemoc wobec chrześcijan w Afryce. Głównymi przyczynami prześladowań i dyskryminacji wyznawców Chrystusa na świecie są, według tegoż raportu, nacjonalizm etniczno-religijny, islamski ekstremizm i rządy autorytarne. Z kolei organizacja Open Doors podaje, że 360 mln chrześcijan jest prześladowanych za wiarę. A przecież żyjemy w XXI w., w zdawałoby się cywilizowanym świecie, gdzie cały czas mówi się o wolności i tolerancji.
Okazuje się, że jedynie w teorii. Bo w praktyce nie trzeba nawet udawać się do Afryki, by paść ofiarą prześladowań za wiarę. Już na naszym europejskim podwórku przypadki dyskryminacji i wręcz prześladowania chrześcijan są tak częste, że na UKSW powstało przed dwoma laty Centrum Badań Wolności Religijnej, zajmujące się badaniem przestrzegania wolności religijnej zwłaszcza w Polsce i w Europie. Z kolei w ubiegłym tygodniu odbyło się w Wiedniu czuwanie pamięci, podczas którego jego uczestnicy modlili się i upamiętniali chrześcijan prześladowanych i zabitych za wiarę. Apelowali również do władz o stworzenie miejsca, gdzie będące już na porządku dziennym przypadki prześladowania chrześcijan w Austrii mogłyby być zgłaszane i rejestrowane. Podczas tego wydarzenia ormiański biskup Tiran Petrosya zauważył, że „obojętność zabija podwójnie”, dlatego „nie możemy pozwolić sobie na bierność”.
Tak jak nie można być obojętnym na los naszych braci w wierze, tak nie można zapominać o tych, którzy zapłacili najwyższą cenę za wiarę. W tym celu papież powołał w lipcu tego roku komisję ds. nowych męczenników – świadków wiary, działającą przy Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych, gdyż „opracowanie katalogu nowych męczenników pomoże chrześcijanom odczytywać nasze czasy w świetle paschalnym, a ich wierność Chrystusowi zainspiruje nas w życiu i czynieniu dobra”. Prześladowanym chrześcijanom można pomóc w konkretny sposób, który podają kościelne organizacje pomocowe, ale zawsze i każdy może wesprzeć ich modlitwą.