Jak co roku na początku września do Karpacza na Forum Ekonomiczne zjechała czołówka rodzimych naukowców, przedsiębiorców, polityków i dziennikarzy. Otwarta Konserwa też tam była ze swoim studiem, w roli patrona medialnego. W tym roku, oprócz tematu bezpieczeństwa militarnego, stanu ekonomii czy przyszłości sztucznej inteligencji, najczęściej powtarzaną przez trzy dni frazą – zarówno w czasie rozmów na antenie, jak i tych kuluarowych – było: „Mamy już dość polaryzacji!”.
Dobrze, że takie jest odczucie społeczne. Zmienić może – choć nie musi – masa. Bo zmiana na razie się nie opłaca, głównie sondażowo, dwóm największym partiom, a dokładniej ich liderom. Polaryzacja ogniskuje uwagę, skupia emocje (niemal wyłącznie przykre) na tym, co dzieli, a nie na współpracy, i – co ma wielkie znaczenie – wyrzuca z konkurencji umiarkowanych, którzy powoli stają się niepotrzebni.
Większość siedzi cicho. A może jest przekonana, że „nie da się”? Tak sytuacja wygląda obecnie. Ani tzw. ulica, ani wolne media nie oburzają się na słowa o „drugiej Norymberdze” ani na brutalne zagrywki obecnie rządzących wobec poprzedników, którym hurtowo przylepia się łatkę złodziei, wobec wymiaru sprawiedliwości, wobec przetrzymywanego w areszcie wychudzonego księdza… Wszystko to sugeruje: kto jest niewinny, nie musi się bać. Więc tym bardziej nikogo nie interesuje brak spełnienia obietnic wyborczych.
Nie twierdzę, że wszyscy, którymi zajmuje się prokuratura, są niewinni i że to spisek rządzących. Ale nie jest tak, że można szastać oskarżeniami bez wyroków sądów, trzymać w areszcie bez dowodów. Przekraczane są kolejne czerwone linie, by zniszczyć przeciwników – w myśl logiki, że „tak samo robił PiS, więc w czym problem”. A czy nie miało być normalnie, praworządnie, europejsko? Następcy tych, którzy rządzili przez osiem lat, wmawiali nam, że w Polsce mieliśmy do czynienia z faszyzmem/autorytaryzmem/totalitaryzmem, dlatego teraz w ramach „naprawy” można wszystko (do czego notabene oficjalnie namawiał premiera na łamach gazety znany niemiecki publicysta). Na razie mamy chaos. Nie do wszystkich dociera, co oznacza logika zemsty na każdym, kto „współpracował z reżimem PiS”.
Do czego to doprowadzi? Do tego, że prędzej czy później pojawią się następcy, którzy będą mogli jeszcze bardziej wszystko? Czy naprawdę tego chcemy?