20 kwietnia
sobota
Czeslawa, Agnieszki, Mariana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Droga do sukcesu

Ocena: 0
1159

Nie ma przemówienia, w którym Jarosław Kaczyński nie przywołałby planu Morawieckiego. Podczas sobotniego V Kongresu Prawa i Sprawiedliwości mówił o budowie „nowego państwa”, które zerwie z komunizmem i postkomunizmem i które ostatecznie odrzuci „szkodnika Balcerowicza”. Ma powstać „nowy porządek gospodarczy”, który buduje właśnie wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki. „Musimy go zrealizować” – zdecydowanie wzywał delegatów Kaczyński.

Publicznym wezwaniom towarzyszą mocne działania polityczne. Prezes PiS-u nie szczędzi upomnień tym ministrom, którzy nie angażują się wystarczająco energicznie we współpracę z wicepremierem Morawieckim. A ociągających się nie brakuje, bo przecież podporządkowanie się oznacza oddanie władzy nad podległymi sobie instytucjami, zmniejszenie wpływów, pośrednio degradację. Przekonanie lidera PiS-u, że Morawiecki ma pod górkę, jest również źródłem pewnego napięcia na linii Kaczyński – premier Beata Szydło. W tle krąży myśl, że obecny wicepremier mógłby zamienić się z obecną premier miejscami. To jednak plan na później, bo Kaczyński zdaje sobie również sprawę z bezspornego talentu medialnego szefowej rządu. Nie chce też zbytnio rozhuśtać partii.

Nie należy mieć jednak żadnych wątpliwości: lider PiS-u zrobi wszystko, co możliwe, by pomóc Morawieckiemu. W jego planie widzi dziejową szansę na gospodarczy awans Polski, na prawdziwy cud gospodarczy, na wielkie historyczne dziedzictwo. Trudno mu się dziwić. Jedynie Morawiecki może położyć na stole spójną, popartą biznesowym doświadczeniem i światowym obyciem wizję rozwoju Polski. Pozostali ministrowie proponują tylko bieżące zarządzanie, bez rozmachu, wyobraźni i potencjalnie pięknych widoków.

Opozycja, ale i niektórzy w obozie rządzącym, pytają: gdzie są konkrety, ustawy? Czy plan Morawieckiego ma się sprowadzać do prezentacji slajdów na konferencjach prasowych? Pytanie teoretycznie zasadne, ale będące wynikiem nieporozumienia. Plan Morawieckiego nie będzie miał ani początku, ani końca, nigdy nie zostanie przyjęty przez Sejm. Ten plan ma być przede wszystkim procesem aktywnego wspierania polskiej gospodarki. Wspierania w dużej mierze ręcznego. Są już przykłady: zapowiedź budowy w naszych stoczniach dwóch promów dla Polskiej Żeglugi Bałtyckiej. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie zaangażowanie finansowe Polskiego Funduszu Rozwoju oraz PKO Banku Polskiego. Trwają prace nad uruchomieniem produkcji polskiego autobusu elektrycznego i jednocześnie nad zachętami dla samorządów, by te kupowały droższe pojazdy. Państwo zawiązało też spółkę z producentem pociągów, która będzie wypożyczała lokomotywy, kreując tym samym i popyt, i podaż. Powstanie Fundusz Ekspansji Kapitałowej, który ma pomagać polskim firmom w przejmowaniu firm na Zachodzie – co ułatwi nam dostęp do tamtejszych rynków.

W sumie nie chodzi więc o jakieś cudowne recepty czy magiczne ustawy, ale o mozolne nakręcanie rozwoju w konkretnych branżach. Ze wsparciem państwa, ale w oparciu o prywatny biznes i z widokami na zyski, na dochodowość. Według Morawieckiego muszą to być branże przyszłości, bo tylko patrząc daleko do przodu można dogonić najbogatszych. Jednocześnie chodzi o takie branże, które pasują do naszego kapitału ludzkiego i innych naszych atutów. Zadanie na lata, zadanie wymagające cierpliwości, wiedzy i koordynacji na wielu polach, ale też być może jedyna droga do sukcesu.

Polacy powszechnie nie rozumieją współczesnego kapitalizmu. Wielu myśli, że sama solidna praca milionów jednostek doprowadzi nas do sukcesu na skalę narodową. To złudzenie. Trzeba dużo więcej. Przede wszystkim elity muszą myśleć, muszą szukać globalnych szans. Z kolei przedsiębiorcy muszą sprawnie poruszać się w świecie inżynierii finansowej, bo bez niej nie dojdzie się do dużej skali. Wszystko musi koordynować sprawne, przejęte swoją misją państwo.

Jeśli plan Morawieckiego się powiedzie, Polska może awansować bardzo wysoko. Pewności nie ma, ale warto próbować. Bo jest też pewność, że jeśli wróci III RP, to będzie to, co było. A więc zgoda na bylejakość i brak ambicji. Nie będzie polskiego e-busa ani polskich promów. Będzie za to więcej składów Pendolino. Oczywiście za pożyczone pieniądze.

Jacek Karnowski
Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika
wSieci
Idziemy nr 28 (562), 10 lipca 2016 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter