Od wielu lat nie śledzę igrzysk olimpijskich. Zatrzymałam się chyba na Atlancie w 1996 r. Dlatego siła rażenia, z jaką rozpoczęła się letnia olimpiada w Paryżu, była tym większa.
Obecne igrzyska, niestety, na długo zapiszą się w historii sportu, ale nie tyle jako wydarzenie, które miało promować pokój i zawieszenie broni, o co prosił tuż przed rozpoczęciem olimpiady papież Franciszek, ile jako prostackie naigrawanie się z największej tajemnicy wiary chrześcijańskiej, jaką jest Eucharystia. Trudno przejść obojętnie wobec tego, co zostało pokazane milionom widzów oglądających ceremonię otwarcia igrzysk. Jeśli w ten sposób organizatorzy chcieli pokazać się jako postępowi Europejczycy, to wyszło coś zupełnie odwrotnego, bo ukazali de facto postępujący upadek cywilizacji zachodniej.
Trudno też uwierzyć w tłumaczenia, jakie ukazały się dwie doby po tym wydarzeniu, organizatorów ceremonii otwarcia, w tym reżysera teatralnego odpowiedzialnego za część artystyczną, że jego zamiarem nie była parodia Ostatniej Wieczerzy, ale ukazanie pogańskiej imprezy z bogami Olimpu. Z kolei MKOl przeprosił wszystkich, którzy poczuli się urażeni tą sceną.
Jeśli nie mieli zamiaru naśmiewać się z chrześcijan, to za co przeprosili? Wcześniej jednak niektórzy wykonawcy tejże sceny przyznali w mediach społecznościowych, że chodziło o Nowy Testament i Jezusa. Trudno więc obronić tezę, że skądinąd odpychająca i prostacka scena z otwarcia igrzysk nie była parodią ostatniej wieczerzy, a cała ceremonia miała „łączyć i godzić ludzi” oraz „reprezentować nasze republikańskie wartości, wolność, równość i braterstwo”, jak stwierdził reżyser.
Chyba wszyscy myślący obserwatorzy tego widowiska podzielają jednak to, co napisała w komunikacie Konferencja Episkopatu Francji: „Niestety, ceremonia zawierała sceny szyderstwa i kpiny z chrześcijaństwa, nad czym głęboko ubolewamy”. Swoje „zaniepokojenie i rozczarowanie z powodu zniewagi nas, chrześcijan, podczas ceremonii otwarcia” wyraził także abp Charles Scicluna z Malty. Natomiast bp Andrew Cozzens, przewodniczący Komisji Ewangelizacji i Katechezy Episkopatu USA, odnosząc się do X Krajowego Kongresu Eucharystycznego w Stanach Zjednoczonych, który dopiero co zakończył się w Indianapolis, napisał: „Jezus na nowo doświadczył swojej męki w piątek wieczorem w Paryżu, kiedy Jego Ostatnia Wieczerza została publicznie zniesławiona”.
Z kolei Marion Maréchal, francuska posłanka do Parlamentu Europejskiego, stwierdziła w mediach społecznościowych: „Wiedzcie, że to nie Francja przemawia” podczas inauguracji olimpiady, „ale mniejszość lewicy gotowa na każdą prowokację”. I rzeczywiście, to nie cała Francja tak myśli, w tej bowiem chwili Francuzi przygotowują się do innego wydarzenia, które odbędzie się również w Paryżu 8 grudnia tego roku: ponownego otwarcia zniszczonej w pożarze w 2019 r. paryskiej katedry Notre Dame. Na tę uroczystość, podczas której zostanie poświęcony ołtarz główny katedry, zostaną zaproszeni hierarchowie, duchowni i goście z całego świata. Archidiecezja paryska planuje rozciągnąć uroczystości na pół roku, tak aby jak najwięcej osób mogło być na otwarciu katedry. Przewiduje się, że w 2025 r. katedrę Notre Dame odwiedzi 14 mln ludzi.
Oby to wydarzenie w jakiejś mierze zrehabilitowało Francję, najstarszą córę Kościoła, i wymazało z pamięci sceny z ceremonii otwarcia letnich igrzysk olimpijskich w 2024 r.