18 kwietnia
czwartek
Boguslawy, Apoloniusza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Dziedzictwo Wajdy

Ocena: 0
1117

Obóz liberalno-lewicowy pożegnał Andrzeja Wajdę z wielkim żalem, składając hołd należny najwybitniejszym postaciom narodowego życia. Z takiej postawy można się tylko cieszyć. Odszedł reżyser, który – chcemy czy nie chcemy – ukształtował nas wszystkich. Miał wielki talent, zarówno do tworzenia dzieł wspaniałych, jak i – nie mniej ważny – do odczytywania wynikającego z ducha epoki zapotrzebowania na taki a nie inny film. Nie był wolny od uwikłań, zarówno politycznych, jak i środowiskowych, tworzył także dzieła słabe, wręcz zakłamane, zwłaszcza na początku reżyserskiego życia („Kanał”, „Lotna”, „Popiół i diament”), ale i w ostatnim jego etapie, by przywołać wybitnie nieuczciwy, tworzony niemal jawnie na polityczne zamówienie film „Wałęsa. Człowieka z nadziei”. Wszystko to nie odbierze Wajdzie miejsca w dziejach i naszego kina, i w szerszym planie naszej historii.

Wajdę pożegnano więc po stronie lewicowo-liberalnej stosownie do sytuacji. Tygodnik „Polityka” napisał na okładce, że odchodzi „ostatni romantyk”. Trafnie, i jednocześnie złowieszczo. Dlaczego ostatni? Żaden już się nie narodzi, nikt już nie podejmie naszego dziedzictwa? Czasy mamy mało romantyczne, brutalny kapitalizm agresywnych korporacji niszczy i ducha, i rodzinę, i każdą wspólnotę, wszystko co piękne. Ale to przecież w końcu zejdzie na dalszy plan, kiedyś ten eksperyment, jakiemu poddano Polaków, i nie tylko Polaków, będzie przeszłością, tak jak tyle utopii wcześniej.

To paradoks, ale ci, którzy najgłośniej opłakują Wajdę, robią jednocześnie wiele, by kolejne pokolenia Polaków nie rozumiały jego filmów, by nie umiały się do nich odnieść, w nich się przejrzeć i odnaleźć. Symboliczne znaczenie ma tu okrajanie, za poprzedniej władzy, programów nauczania ze wszystkiego, co wiąże się z przekazywaniem tożsamości. Również kształt rynku medialnego starannie zaprojektowano w sposób skutkujący daleko idącym ogłupianiem społeczeństwa. Do tego stale sączy się pogardę dla insurekcyjnego wysiłku naszych przodków jako rzekomo szczególnie głupiego i bezsensownego, tak jakby zdeptany naród mógł przetrwać i pozostać sobą, nie próbując jednocześnie zerwać kajdan. III RP właściwie na każdym polu dążyła do wykreowania „nowego Polaka”, który, jeśli już pójdzie do kina, to nie na nowy film nowego Wajdy, ale na jakąś koszmarną pseudokomediową produkcję z żartami obowiązkowo krążącymi poniżej pasa.

Andrzej Wajda przeciwko temu wszystkiemu nie protestował, bo cóż, stadność naszego życia publicznego niejednego szlachetnego człowieka zmusiła do faktycznego zaprzeczania sobie. Szczególnie po stronie zdominowanej przez Adama Michnika, niezwykle skutecznego w wymuszaniu dyscypliny i wyrównywaniu szeregów (na lewicy dyscyplina jest nieporównanie większa niż po zawsze rozwichrzonej, silnie indywidualistycznej prawicy). Może dlatego Wajda nie podjął się roli ogólnonarodowego autorytetu, którą miał na wyciągnięcie ręki. W zamian angażował się w bieżącą politykę, do tego stopnia, że w czasie kampanii przed wyborami prezydenckimi w 2010 r., tuż po Smoleńsku, odważnie wyliczał telewizje, które uznał za „zaprzyjaźnione” z Bronisławem Komorowskim, martwiąc się, że ówczesna TVP do nich nie należała, tak jak nie należy i dziś.

Jest znakiem czasów, że żadna z telewizji „zaprzyjaźnionych” nie pokusiła się po śmierci Wajdy o prezentację któregokolwiek z jego dzieł. Odejście „Mistrza”, jak określano reżysera, zostało zepchnięte do programów informacyjnych, a zasadnicza ramówka pozostała bez zmian. TVP zareagowała skrajnie inaczej – w Jedynce w najlepszym paśmie antenowym zaprezentowano „Pana Tadeusza”, a TVP Kultura prezentuje dzieła Wajdy więcej niż obficie.

Nożyce rozchodzą się coraz szerzej. W tygodniu po śmierci reżysera TVN naganiał panie z parasolkami do udziału w wulgarnej manifestacji pod domem Jarosława Kaczyńskiego, TVP zachęcała do udziału w Wielkiej Pokucie na Jasnej Górze. Te dwie Polski będą szły obok siebie jeszcze długo, może zawsze, coraz mniej siebie rozumiejąc. I tylko jedna z nich, ta spod wałów Jasnej Góry, poniesie w przyszłość Wajdę, jego dzieła i ich kontekst. Ta druga zachowa co najwyżej jego mało znaczące wypowiedzi polityczne.

Jacek Karnowski
Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika
wSieci
Idziemy nr 43 (577), 23 października 2016 r.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter