Pogrzeb zamordowanej w Boliwii wolontariuszki misyjnej Heleny Kmieć, był dziękczynieniem za jej piękne życie poświęcone Bogu i ludziom.
Po raz pierwszy tak wyraźnie ze strony Kościoła padły słowa o jej męczeństwie. – Twoje zaangażowanie i duchowość misyjna zaprowadziły Cię na miejsce męczeńskiej śmierci, gdzie chciałaś głosić Chrystusa i świadczyć o Jego miłości do człowieka – mówił kard. Stanisław Dziwisz, który przewodniczył liturgii żałobnej. Wszyscy koncelebransi ubrani byli w białe szaty liturgiczne, które są symbolem czystości i przekonania, że śp. Helena jest już w gronie tych, o których mówi Apokalipsa że „przychodzą z wielkiego ucisku, i opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka”.
Za życie i posługę polskiej męczennicy dziękowali nie tylko mieszkańcy jej rodzinnego Libiąża, ale także wolontariusze misyjni i Światowych Dni Młodzieży z różnych stron Polski. Misjonarkę doceniły polskie władze. Prezydent Andrzej Duda przyznał jej Złoty Krzyż Zasługi, a premier Beata Szydło w pięknym liście nazwała ją symbolem dobra i szczerej miłości bliźniego.
Mocno zabrzmiały słowa kard. Dziwisza: „Twoja śmierć nie jest przegraną. Poprzez swą śmierć stałaś się dla wielu ludzi młodych na całym świecie powierniczką ich spraw przed Jezusem Chrystusem”. W pogrzebowej homilii ks. prałat Franciszek Ślusarczyk powiedział, że „wielką rzeczą jest godnie umierać, ale jeszcze trudniejszą jest mądrze i pięknie żyć”.
I wspomniał o jeszcze jednym przesłaniu, które pozostawiła nam męczennica Helena – potrzebie jedności, przebaczenia i odwagi w budowaniu przyszłości na fundamencie Bożej prawdy.
Męczennico Heleno, pamiętaj o wszystkich wśród których posługiwałaś i o swojej ziemskiej ojczyźnie – Polsce.