Rewolucyjne kłamstwo zawsze wybiera sobie – najczęściej kompletnie wymyślony – przypadek, żeby udowodnić „szkodliwość” zasad społecznych, zakwestionować ich powszechną obowiązywalność, a na końcu je obalić. Wokół takiego przypadku organizuje się debatę publiczną i w ten sposób zaciemnia się istotę problemu, kwestię zasad. W wypadku udowodnienia, że z małżeństwem i rodziną równać się może nawet radykalna forma rozwiązłości, tym szczególnym przypadkiem ma być… prawo do podróży. (Owo „prawo do podróży” wykorzystano zresztą również do wymuszenia pierwszego wyłomu w irlandzkiej ochronie życia, zaraz po utworzeniu Unii Europejskiej. Od tego irlandzka katastrofa się zaczęła).
Już w 2005 r. Parlament Europejski wezwał Komisję Europejską do zapewnienia „swobody przemieszczania się w UE małżeństw homoseksualnych lub uznanych przez prawo par gejowskich”. Tymczasem nikt w XXI w. nie utrudniał przemieszczania się żadnych osób, a już w ogóle obywateli państw Unii. Nie utrudniano również przemieszczania się obywateli krajów spoza Unii Europejskiej tylko dlatego, że jakieś państwo uznało ich za „małżeństwo”. W apelu Parlamentu Europejskiego chodzi jednak o coś zupełnie innego: o „przemieszczenie” nie osób, ale instytucji, o zmuszenie państw do legalizacji wywrotowych przepisów tylko dlatego, że zostały wprowadzone w innym państwie.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 31 (669), 5 sierpnia 2018 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 15 sierpnia 2018 r.