20 kwietnia
sobota
Czeslawa, Agnieszki, Mariana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Gen elastyczności

Ocena: 0
1714
Podczas zaprzysiężenia rządu Ewy Kopacz prezydent postawił jej ekipie jasny cel: marsz w stronę przyjęcia waluty euro. To spora niespodzianka, ponieważ wspólna europejska waluta to projekt poważnie skompromitowany, którego narzucenie krajom słabszym (Grecji, Hiszpanii, Portugalii, także Włochom) było jedną z przyczyn kryzysu finansowego. „To wymaga spokoju, konsekwencji, to wymaga także zdolności przekonywania innych” – mówił Bronisław Komorowski, szkicując wyraźnie plan na najbliższe lata, bo „przekonywanie” znaczy w unijnym slangu po prostu nakręcenie spirali propagandy. Co więcej, to plan, który rząd traktuje poważnie, o czym świadczy odrzucenie kandydatury Jana Vincenta Rostowskiego na szefa MSZ. Uznano go za polityka niechętnego euro, czemu dawał wyraz jako minister finansów, i ostatecznie ster dyplomacji powierzono Grzegorzowi Schetynie. A więc człowiekowi, który wyraźnych poglądów nie ma (na niewiele spraw ma poglądy, poza chęcią bycia wysoko), ale ma za to w sobie „gen elastyczności”; będzie więc głosił to, co podszepną mu silniejsi.

Główne ryzyko rozzuchwalania Putina poniesiemy my, a interesy robić będą Niemcy i Francuzi
Marsz ku świetlanej przyszłości musi trwać, pociąg nie może się zatrzymać, bez względu na koszty, bez względu na argumenty. Można bez końca powtarzać, że euro utrwala różnice, nie pozwalając słabszym krajom na zmniejszanie dystansu. Że ułatwia niebezpieczne zadłużanie państw, bo daje tani kredyt nawet krajom bardzo niewydolnym, takim jak Grecja i Portugalia. Wreszcie, że nawet członkostwo w tym klubie nie gwarantuje obecności w centrum decyzyjnym.

Według Piotra Zaremby, forsowanie euro w obecnym kontekście to „projekt czysto ideologiczny”, wręcz obłęd, który nie ma szans powodzenia. Dziś sondaże rzeczywiście dają solidną przeciwwagę zwolennikom złotówki, ale to może się dość szybko zmienić. W warunkach medialnej asymetrii Polacy dość łatwo ulegają zorkiestrowanym operacjom. A ideologiczność projektu to, z punktu widzenia władzy, jego główna zaleta. Im więcej ideologii, tym mniej pytań o jakość rządzenia, o trafność decyzji personalnych, o poziom życia Polaków, o zagrożenie zewnętrzne, o demografię, o innowacyjność, o stan armii, o bezsensowny import węgla z Rosji, o cenę za stanowiska w Brukseli itd., itd.

Wciągnięcie przez rząd Ewy Kopacz euro na sztandar nie będzie więc przypadkowym ruchem. Także dlatego, że na posady w unijnej biurokracji trzeba sobie zasłużyć, najlepiej bezrefleksyjnym forsowaniem kolejnych pomysłów płynących z centrali. Ale także dlatego, że to rząd, w szerszym planie, dalszej degradacji państwowości polskiej. Rząd, który odda jeszcze więcej podmiotowości niż czynił to Donald Tusk – niemal jawny klient polityczny Berlina. Pierwsza znacząca wypowiedź Ewy Kopacz – ta o zamykaniu się w domu w obliczu zagrożenia ze Wschodu – była jasnym sygnałem zwijania się do skorupki. „Gazeta Wyborcza” już zdążyła ogłosić, że w polityce zagranicznej czeka nas zmiana bardzo poważna: koniec z „harcownictwem” w stylu Sikorskiego, zwłaszcza na Wschodzie, czas na pełne podporządkowanie się unijnej polityce chowania głowy w piasek i robienia interesów z Moskwą. Oczywiście, główne ryzyko rozzuchwalania Putina poniesiemy my, a interesy robić będą Niemcy i Francuzi.

„Właściciele” III RP szukają parasola ochronnego, który zagwarantuje im stabilizację i bezpieczeństwo. Cenę zapłacą Polacy
W całej sprawie jest jeszcze jeden kontekst: chęć ucieczki pod skrzydła euro przed spodziewanymi kłopotami. W 2020 roku przestaną bowiem płynąć do Polski poważne pieniądze z funduszy unijnych. Po środkach przejętych z Otwartych Funduszy Emerytalnych też nie będzie już śladu; 150 miliardów rozpuszczono w budżecie, przejedzono, nawet nie próbując wykrzesać impulsu rozwojowego. Innowacyjność naszej gospodarki stoi w miejscu, a według niektórych wskaźników wręcz spada. Do tego dochodzi zapaść demograficzna. W tej sytuacji „właściciele” III RP szukają parasola ochronnego, który zagwarantuje im stabilizację i bezpieczeństwo. Cenę zapłacą Polacy, zatrzaśnięci w pułapce taniej pracy jako jedynej przewagi konkurencyjnej. Pozostanie im skromne życie albo emigracja. I zapewne o to chodzi. W końcu nikt na zachodzie Polski nie potrzebuje, a i naszemu establishmentowi jej istnienie wyraźnie doskwiera.

Jacek Karnowski
Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika wSieci

Idziemy nr 40 (472), 5 października 2014 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 20 kwietnia

Sobota, III Tydzień wielkanocny
Słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem.
Ty masz słowa życia wiecznego.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 55. 60-69
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter