W Parlamencie Europejskim trwa nieustająca presja na faktyczny demontaż granic państw. Przez radykalno-liberalnych i lewicowych posłów nawet władze Unii Europejskiej są krytykowane za nie dość proimigracyjną politykę, bo według nich należy usunąć wszelkie przeszkody dla masowej imigracji. A jej otwarci przeciwnicy są z punktu oskarżani o – naruszanie godności ludzkiej. Tak jakby obrazą dla godności człowieka było istnienie narodów, ich państw i granic. Zwolennicy imigracjonizmu uważają, że granice w ogóle powinny przestać istnieć. Ideologiczna motywacja tej polityki to marksizm w czystej postaci. Żeby przeciwstawić się mu skutecznie, musimy otwarcie wrócić do zasad i wartości prawa naturalnego. Bo prawo narodów do posiadania i strzeżenia granic jest tak samo naturalne, jak prawo rodzin do posiadania mieszkań i do ich nienaruszalności. Kto kwestionuje jedno, będzie kwestionował i drugie. Nieprzypadkowo ataki na suwerenność narodową idą w parze z atakami na władzę wychowawczą rodziców. Bo choć to dwa różne bieguny życia społecznego, oba są uważane za przeszkodę na drodze postępu.
Zdolność do szacunku dla cudzych praw i cudzych uprawnionych decyzji jest wyrazem ludzkiej godności. Naród i państwo, rodzina i dom – to wyrazy naszej ludzkiej natury i zarazem źródło kultury. Na zniesienie wiz przez Stany Zjednoczone cierpliwie czekamy, często w kolejkach. Chcielibyśmy, żeby już zostały zniesione, skoro i my od Amerykanów wiz od dawna nie wymagamy. Ale zmienić to trzeba przez decyzje polityczne, a nie przez łamanie prawa.
Kryzys imigracyjny przybiera coraz gorsze formy. Z Afryki Arabskiej rozszerzył się na Afrykę Środkową. Ludzie przekraczający po dwie-trzy granice trafiają do Libii, a tam często wpadają w ręce współczesnych handlarzy niewolników. Kryzys ów nie musiał przybrać tych rozmiarów. Jego eskalacja to efekt uparcie imigracjonistycznej polityki władz Unii, liberalnych rządów i organizacji lewicowych (takich jak te z flotylli Sorosa), faktycznie zachęcających do nielegalnej imigracji.
Ten trend należy powstrzymać. W polityce imigracyjnej zdolność pomocy humanitarnej, tak jak i zdolność integracji społecznej, jest odwrotnie proporcjonalna do skali problemu. Im problem mniejszy – tym lepiej można pomóc najbardziej potrzebującym, tym większe również zrozumienie społeczne dla takiej potrzeby. Sprzeciw krajów Europy Środkowej wobec globalnego paktu imigracyjnego to ważny akt odpowiedzialności. Dobrze, że w tym gronie znalazła się Polska. Czas, żeby europejska liberalna klasa rządząca przestała zachęcać mieszkańców Afryki i Azji do porzucenia domów, oddawania majątku przemytnikom i wyruszania w drogę za morze. Choć imigracjonizm jest już dziś ideologią, którą politycy przyjmują z czystego konformizmu, być może niektórzy jego zwolennicy swe poglądy wyznają szczerze. Ale czas, by zastanowili się nad ich konsekwencjami.