Prezydent Bronisław Komorowski, który zapewnił premiera o wsparciu dla tego „bezpiecznego i odpowiedzialnego budżetu”, uspokajał podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy, że nie grozi nam żadna recesja. Będziemy świadkami co najwyżej spowolnienia gospodarczego, ale to wciąż będzie wzrost. Ale wzrost wzrostowi nierówny. Eksperci z sektora finansowego są zdania, że podane w projekcie budżetu liczby są nadal zbyt optymistyczne i rzeczywistość wymusi jego korektę. W najlepszym przypadku możemy nadal gonić Zachód w tempie, które pozwala dostrzec jakiś horyzont. Ale możemy też wpaść w pułapkę średniaka: mieć średnie tempo rozwoju gospodarki, średnie dochody i średnie życie niespełniające nawet połowy naszych aspiracji.
Stagnacja, czyli długotrwałe obniżenie tempa rozwoju gospodarki i, co za tym idzie, rozwoju społeczeństwa, jest znacznie groźniejsza niż kończąca się recesja. Z tą ostatnią można walczyć tak jak z gorączką, skutecznymi środkami doraźnymi. Stagnacja jest dla gospodarki jak przewlekła choroba, która kończy się śmiercią. Kończyły tak już niektóre inne kraje będące na podobnym co Polska etapie rozwoju.
Utrzymywanie wysokiego tempa rozwoju przez dwie dekady nie jest łatwe, a tak było w naszym przypadku. Wielu ekonomistów mówi zresztą, że mogło być jeszcze lepiej, ale za mało się staraliśmy. Przez ponad 20 lat wydostawaliśmy się z bagna, w którym polska gospodarka tonęła po centralnym sterowaniu z okresu PRL. Dziś tego prorozwojowego impulsu już nie mamy. Wzrost PKB w granicach zaledwie 2 proc. to dla nas klęska, bo oznacza zwiększenie bezrobocia. Dało się to zauważyć już w sierpniu, co jest ewenementem, bo zwykle możew miesiącach letnich liczba niepracujących się zmniejsza.
Co robić? Postawić na rozwój badań i solidną edukację, czyli dziedziny, za których przyczyną może wzrosnąć produktywność. Nie wspominając o rozwoju infrastruktury, wyraźnie zatrzymanym po Euro. Brakuje dziś, jak to ocenia prof. Jadwiga Staniszkis, sprężyn rozwoju, czyli pomysłów na ponowne pobudzenie gospodarki. Popyt wewnętrzny i malejący coraz bardziej eksport już nie wystarczają. Proces ekonomicznego „cucenia” wymaga przemian w mentalności, co oznacza, że będzie długi. Trzeba go więc zacząć jak najszybciej, nie tracąc czasu choćby na wyliczanie przez trzy dni, ile kosztowałyby pomysły opozycji. Jednej, bo swoje propozycje mają przedstawić jeszcze SLD i Ruch Palikota.
My czekać nie możemy. Zamiast wykazywać nierealność wprowadzenia całego pakietu reform opozycji, lepiej byłoby niektóre z nich wziąć pod uwagę: ulgę inwestycyjną, obniżoną składkę rentową, likwidację NFZ. Owoce te decyzje wydałyby dopiero po latach, ale bez siewu nie ma żniw.
Krzysztof Ziemiec |