„Biorąc pod uwagę ostatnie ataki terrorystyczne, Europa musi pilnie zreformować system otwartych granic w ramach strefy Schengen” – to słowa kanclerz Angeli Merkel po ubiegłotygodniowej wideokonferencji europejskich przywódców dotyczącej bezpieczeństwa. W spotkaniu wzięli udział również m.in. prezydent Francji Emmanuel Macron i kanclerz Austrii Sebastian Kurz, czyli przywódcy państw, które w ostatnich tygodniach najmocniej dotknął islamski terroryzm. Macron z kolei skrytykował nadużywanie prawa do azylu. Czyżby zaczęło się coś zmieniać w kwestii liberalnej polityki migracyjnej państw członkowskich? Na razie to tylko słowa, podczas gdy islamiści jak zawsze przechodzą do czynów.
Przypomnijmy, że chodzi tu o barbarzyński zamach na bazylikę Notre Dame w Nicei, w którym z rąk islamskiego nożownika zginęły trzy osoby, w tym jednej obcięto głowę. Z kolei 2 listopada „Państwo Islamskie”, które przyznało się do zamachu, zorganizowało atak w Wiedniu, w którym zginęły cztery osoby, a dwadzieścia zostało rannych. Dwudziestoletniego sprawcę zamachu zastrzeliła policja, jednak okazuje się, że zamachowiec miał kontakty z islamistami z Niemiec. Stąd zaangażowanie kanclerz Merkel w sprawę.
Niestety, fakty wyraźnie pokazują, że młodzi muzułmanie – także ci urodzeni i wychowani w Europie – coraz częściej poddają się wpływom radykalnego islamu. Proces ten nasilił się po 2015 roku, kiedy to miała miejsce masowa imigracja muzułmanów do Europy. W samych Niemczech liczba wyznawców islamu wzrosła od tego czasu o 20 proc. Aby zahamować ten trend, rząd federalny zamierza od przyszłego roku finansować kształcenie imamów na specjalnym wydziale uniwersytetu w Osnabrück. Chodzi o to, aby kształceni przez państwo imamowie posługiwali się językiem niemieckim i szanowali zasady życia w państwie europejskim. Czy to się uda? Trudno powiedzieć.
Póki co sytuacja nie napawa optymizmem. Niedawny przypadek, o którym donosi gazeta „Tagesspiegel”, mówi sam za siebie. W jednej z berlińskich szkół podstawowych jedenastoletni muzułmanin zagroził nauczycielce, że zrobi z nią „to samo, co ten chłopak w Paryżu”. W ten sposób uczeń nawiązał do zabójstwa francuskiego nauczyciela historii Samuela Paty w październiku br., który został ścięty przez osiemnastoletniego Czeczena. Ekspert CDU ds. integracji Ismail Tipi stwierdził po tym wydarzeniu: „To już ostatnia chwila, jeśli nawet dzieci ze szkoły podstawowej grożą nauczycielom obcięciem głowy, rysują dżihadystów na lekcjach plastyki i jako swój przyszły zawód deklarują «świętych wojowników». Jeśli nie podejmiemy działań na czas, w przyszłości będziemy mieli jeszcze więcej problemów z nowym pokoleniem dżihadystów w Niemczech, niż mamy obecnie”.
Podobnie uważa Hamed Abdel-Samad, niemiecki ekspert ds. islamu i autor książek, który ogłosił zamiar opuszczenia Niemieckiej Konferencji ds. Islamu, gdyż według niego „przedstawiciele państwa nie chcą tak naprawdę słyszeć głosów krytycznych”. Nie inaczej myśli połowa niemieckiego społeczeństwa. Według ostatniego sondażu Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych INSA-Consulere aż 49,5 proc. obywateli niemieckich uważa, że politycy nie doceniają niebezpieczeństwa ataków islamistycznych. Deklaracje padają tylko wtedy, gdy dochodzi do zamachu ze strony islamskich ekstremistów, potem znów zapada cisza.
Konkretne działania zaczęła ostatnio podejmować Francja i może będzie to przykładem również dla jej sąsiadów, bo jak do tej pory za okolicznościowymi deklaracjami kanclerz Merkel nie szły konkretne czyny.
.jpg&w=624&h=543)
Co? Gdzie? Kiedy?
