Dyskusja na temat ustawy o IPN nie stygnie. Podsycają ją kolejne komentarze – niektóre z nich powstające na bazie przeinaczonych innych komentarzy. Tak stało się choćby z wypowiedzią red. nacz. Tygodnika „Idziemy”, którego słowa poddano interpretacji, a tę następnie wybito jako nagłówki.
Izrael powołuje już komisję edukacji, która ujawniać ma przypadki mordowania Żydów przez Polaków. Jeśli mają w niej zasiadać osoby pokroju Efraima Zuroffa, izraelskiego historyka znanego jako „łowca nazistów”, na rozładowanie polsko-żydowskiego napięcia nie będzie szans. Twierdzi on bowiem, że Polaków dopuszczających się zbrodni na Żydach było o wiele więcej niż „sprawiedliwych”. Przy czym tych ostatnich ogranicza do liczby 6,7 tys. – tyle bowiem doliczył się drzewek w ogrodzie Yad Vashem. To liczba tam największa, w rzeczywistości jednak sięga 100-300 tys.
Co roku liczba polskich „sprawiedliwych” rośnie – zgłaszanych jest blisko 600 nazwisk, z czego kwalifikowanych jest 80 proc. Zgłaszać ich mogą tylko rodziny ocalonych Żydów. W wyjątkowych sytuacjach – rodzin ratujących, musi być to jednak mocno udokumentowane – kontakt z ocalonymi jest więc nieodzowny. Czy w obecnym klimacie tytuły nadal będą przyznawane? Ceremonia wręczania medali – bardzo podniosła, z udziałem przedstawicieli rządu, władz lokalnych i relacjonowana przez media – odbywa się w Izraelu lub przy jego placówkach dyplomatycznych w kraju dekorowanej osoby. Na razie trudno to sobie wyobrazić.
W Polsce MEN powołało Radę opiniodawczo-doradczą ds. edukacji o Holokauście. Polskie Radio wyemitowało spot promujący serwis edukacyjno-społeczny dotyczący niemieckich obozów zagłady – chwała Bogu, po angielsku. Kancelaria Prezydenta uruchomiła na FB konto pl1918, na którym upamiętniane są najważniejsze wydarzenia z najnowszej historii.
Dobrze, że obie strony wzięły się za edukację. Byle w każdym z tych przypadków służyła ona prawdzie, a nie polityce czy partykularnym interesom tych, którzy na tragedii Holokaustu chcieliby ukuć biznes.