Kiedy miesiąc temu pisałem na łamach „Idziemy” o zapateryzmie nad Wisłą, nie sądziłem, że pójdzie to tak szybko. Dziś do listy mocno lewicowych postulatów trzeba dopisać możliwość dostępu do tabletki „dzień po”. Rząd przyjął projekt ustawy, który umożliwia zakup środka bez recepty od piętnastego roku życia. „Dzięki temu kobiety będą mogły same decydować o sobie i szybko skorzystać z antykoncepcji awaryjnej” – powiedział premier, zapowiadając szybkie prace nad projektem w parlamencie.
Szef rządu zapewnił, że „jest to metoda, która uniemożliwia doprowadzenie do zapłodnienia. A więc nie jest to tabletka wczesnoporonna, tylko zapobiegająca zajściu w ciążę”. Lekarze uważają, że jest inaczej, i dają też całą listę działań ubocznych, szczególnie groźnych dla nastoletnich dziewcząt. To kolejny ukłon w stronę środowisk lewicowych i feministycznych. Nie ostatni. Bo dzieci z podstawówki mają być zwolnione z zadań domowych i lektur obowiązkowych. Na razie wróżę rozkwit domowego nauczania i szkół prywatnych, w których najbogatsi będą wymagać od nauczycieli i dzieci o wiele więcej. Czeka nas zatem elitaryzacja dostępu do wiedzy i elitaryzacja społeczeństwa. Czy o to chodzi egalitarnej z definicji lewicy? A może chodzi o „wyhodowanie” zastępów słabo wykształconych – i mało wymagających w przyszłości – wyborców?
Zastanawiające jest też coś innego. Oto młodzi nie będą już mogli kupić napoju energetycznego aż do osiemnastego roku życia. Ale za to będą mogli w wieku piętnastu lat kupować w aptece tabletki „dzień po”, i to bez recepty. Za chwilę czeka nas jeszcze zapewne przyjęty przez większość sejmową projekt liberalizujący prawo aborcyjne. Żyjemy w państwie absurdu? Nie. Tak jak pisałem w grudniu, to wszystko ma swój sens i cel.
Te kontrowersyjne tematy wrzucane są także po to, by Polacy skupili się na sporach, a nawet skoczyli sobie do gardeł. Dzięki temu nie zwrócą uwagi, że rząd koalicji nie spełnia swoich innych stu obietnic i unika decyzji w sprawie tak kluczowych dla przyszłości Polski decyzji, jak CPK, budowa elektrowni atomowej czy nowego portu w Świnoujściu. Platformie chodzi też o to, by w ten sposób przejąć lewicowych wyborców, ale już bez ich lewicowych przywódców, którzy w przypadku np. wcześniejszych wyborów nie będą już potrzebni.