Wydarzeniem roku w Europie Zachodniej była proklamacja – po referendum nieuznawanym przez władze i bojkotowanym przez przeciwników – niepodległości Katalonii. Unia Europejska znalazła się w kropce. Z jednej strony doktryny „umowy społecznej” czy „samostanowienia narodów” nakazywałyby forsować prawo do separacji i ustanowienia państwa przez dowolną wspólnotę etniczną. Z drugiej – Hiszpania się przebudziła i postanowiła bronić swej jedności, co zmuszałoby władze UE do konfrontacji z jednym z czterech wielkich państw Europy Zachodniej.
W tej sytuacji unijne władze po raz pierwszy musiały milcząco uznać prawo narodów do obrony dobra wspólnego, więc historycznego ładu państwowego i prawnego. I również to, że porządek jest warunkiem wolności, że to wspólnota polityczna warunkuje istnienie praw politycznych, które bez niej stają się bezprzedmiotowe. I że państwo ma prawo używać swej władzy w obronie swego istnienia.
Nie miejmy złudzeń, że panowie Timmermans i Verhofstadt będą te zasady honorować wobec Polski czy Węgier – tam, gdzie będzie chodzić o kwestie władzy suwerennej czy ładu moralnego. Hiszpania jest państwem przeoranym przez liberalno-społeczną rewolucję i jest jednym z filarów Unii, więc korzysta z większej tolerancji. Wobec państw Europy Środowej władze Unii Europejskiej kierują się podejściem protekcjonalno-kolonialnym. Ale lekcja i precedens są cenne, warte zapamiętania i przypomnienia. Nie mówiąc o tym, że samo istnienie starych państw narodowych jest wartością dla chrześcijańskiej Europy. W swej historii, w swych symbolach, w swych instytucjach – niosą pamięć wieków wiary, źródeł naszej cywilizacji i same w sobie są oparciem i odniesieniem dla walki o dobro wspólne każdego z naszych narodów. Stąd zupełnie niezrozumiale zabrzmiały głosy tych, którzy – krytykując politykę UE wobec państw Europy Środkowej i powołując się na „prawa człowieka” – domagali się unijnej interwencji przeciw działaniom Hiszpanii w obronie jedności narodowej.
Wybuch katalońskiego separatyzmu pozwolił również opinii europejskiej przekonać się o rzeczywistym charakterze polityki postkomunistycznej Rosji. Do tej pory wmawiano społeczeństwom Europy, że Rosja w sposób szczególny popiera krytyczne wobec Unii „ruchy populistyczne”. Teraz okazało się, że Rosja namiętnie angażuje się po stronie lewicowych separatyzmów. Nie tylko w Katalonii, również w Szkocji. Dziś organizator nieudanego referendum o oderwaniu Szkocji od Wielkiej Brytanii Alex Salmond jest gwiazdą propagandowej telewizji Russia Today.
A w Polsce separatyzm kataloński poparł oczywiście kierowany przez Jerzego Gorzelika ruch śląskich separatystów kulturowych. Niedawny wicemarszałek województwa śląskiego ogłosił, że Unia Europejska powinna być gotowa do stałych interwencji w przypadku sporów między państwami a ruchami separatystycznymi. Taki pomysł to otwarcie drogi do tego, co stało się w 1938 r. w Monachium. Ten trend Hiszpania chwilowo zatrzymała.