Problem migracji stał się dzisiaj bardziej palący niż kiedykolwiek w ostatnim czasie. Nawet gdybyśmy właśnie nie obchodzili w Kościele po raz 109. Światowego Dnia Migranta i Uchodźcy, to i tak aktualna sytuacja na świecie wymusiłaby na nas zajęcie się tą sprawą.
Sami migranci są często ofiarami manipulacji, obłędnej ideologii, niesprawiedliwej polityki, a nierzadko również działalności zorganizowanych grup przestępczych. Przemyt ludzi z Afryki i z Azji do Europy to bardzo intratny interes. Za jednego nielegalnego migranta przestępcy inkasują od 3 do 20 tys. USD! Włoski prokurator Carmelo Zuccaro zwraca uwagę, że zyski tamtejszej mafii z „obsługi” migrantów są już wyższe od dochodów z handlu narkotykami! Ostatnio przerzutem migrantów z Azji i Afryki do Europy zajął się także białoruski reżim Aleksandra Łukaszenki, wykorzystując to jako intratny interes i narzędzie presji na Polskę.
Zupełnie nieekonomicznymi, ale ideologicznymi celami kierują się ci, którzy za pomocą migracji sukcesywnie realizują przebudowę europejskiej tożsamości. Z jednej strony są bogate państwa arabskie, które konsekwentnie odmawiają przyjmowania u siebie islamskich migrantów, ale hojnie sponsorują budowę meczetów i funkcjonowanie szkół koranicznych w Europie. Z drugiej strony są partie lewicowe i organizacje międzynarodowe spod szyldu tzw. społeczeństwa otwartego, dla których wielokulturowość i wieloreligijność ma być kluczem do osłabienia i wyrugowania chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej w imię „tolerancji”. Według Zuccaro trzeba przeanalizować, jak to się dzieje, że należące do tych organizacji statki, podejmujące z morza rozbitków, zjawiają się u wybrzeży Libii czasem nawet wcześniej, nim z łodzi przemytników zostanie nadany sygnał SOS.
Bogaty Zachód, zmagający się z falą migracji, nie jest bez winy. Po pierwsze, jak przed 25 laty zaznaczył św. Jan Paweł II w przemówieniu do uczestników światowego kongresu poświęconego migracji, jest to skutek rabunkowego podejścia do zasobów naturalnych i taniej siły roboczej w biednych krajach oraz niesprawiedliwego podziału dóbr materialnych. Do tego dochodzi podsycanie niestabilności biednych państw, stymulowanie wojen i konfliktów, co pozwala wpływać na ich politykę oraz uruchamia rynki zbytu na broń. Stąd św. Jan Paweł II,
podkreślając, że obok prawa do migracji jest bardziej fundamentalne prawo
do nieemigrowania, apelował o zaniechanie wojen, o bardziej równomierny rozwój gospodarczy krajów i o gotowość podzielenia się swoim bogactwem. Tylko tak można zlikwidować przyczyny migracji. Potwierdza to przykład Polski, z której nasi obywatele przestali masowo wyjeżdżać, gdy poziom wynagrodzeń i warunków życia zaczął zbliżać się do tych w bogatych krajach Zachodu.
Niestety, w Europie wciąż brakuje spójnego podejścia do migracji. Z jednej strony bogate kraje – w tym Polska – sprowadzają do siebie miliony migrantów zarobkowych, którzy mają uzupełnić lukę demograficzną i brak rąk do pracy. W ten sposób wysysamy z biednych krajów najbardziej wartościowych pracowników. Za rządów PiS Polska sprowadziła setki tysięcy imigrantów nie tylko z Ukrainy, ale także z Afryki i Azji! Pisze o tym Piotr Kościński na str. 12. Z drugiej strony europejski standard życia przyciąga miliony biednych i niechcianych migrantów, skuszonych wysokością zasiłków i poziomem opieki socjalnej. Nie obronimy się przed nimi, jeśli u nas tyle będzie „za darmo”. Żadne mury graniczne nie powstrzymają przybyszów.
Europa i Polska ze względu na swoją antynatalistyczną kulturę nie poradzi już sobie bez migrantów. Trzeba jednak stawiać sprawę jasno. O ile mamy obowiązek przyjąć każdego, komu w Polsce, jako w najbliższym wolnym od wojny, głodu i prześladowań kraju przysługuje status uchodźcy, o tyle możemy przyjmować tych tylko migrantów, którym potrafimy zapewnić pracę i wykształcenie, którzy chcą się z nami zasymilować, szanując naszą kulturę, religię i prawo. Pierwszym testem szacunku dla naszego prawa jest sposób przekroczenia naszej granicy. Mamy również przyjmować tylko tych, którzy świadomie wybierają Polskę jako miejsce swojego osiedlenia. Zbyt często jako naród doświadczaliśmy dramatu przesiedleń, żeby teraz godzić się na przymusowe „relokacje”, które są wbrew godności człowieka.
W podejściu do migracji trzeba uszanować prawa każdego. Najpierw tego, który jest gospodarzem i przyjmującym, potem tego, który jest przybyszem.