Adhortacja zaskakuje również mocno zróżnicowanym stylem. Mamy fragmenty napisane bardzo bezpośrednim, czasem kolokwialnym językiem i mamy passusy skierowane do przygotowanego, wręcz wtajemniczonego w eklezjalny język odbiorcy, który przyzwyczajony jest do całego zestawu porównań i analogii, obcych ogółowi czytelników (np. nr 222). Trzeba więc czytać adhortację, pamiętając o całościowym jej przekazie i o ograniczeniach tego typu dokumentu – syntetyzującego obrady synodu. Jest to dokument programowy, rozgrzewający do duszpasterskiej gorliwości. Nie ma zamiaru wprowadzać nowych przesłanek doktrynalnych. Co najwyżej ma zachęcić do tego, by głoszona nauka zachowywała odpowiednie proporcje.
Westerplatte nie jest dla Franciszka obroną ostatniego skrawka, ale wezwaniem do porzucenia okopów. Apostolstwo, choć Papież częściej używa słowa „misyjność”, nie jest uciążliwym obowiązkiem, lecz dzieleniem się własną radością. Wiarę zachowuje się tylko wtedy, gdy się ją przekazuje innym. Trzeba z tym przekazem dotrzeć na same peryferie, gdzie brakuje światła Ewangelii. Ojciec Święty marzy o „przeformatowaniu” Kościoła na „misyjny styl”, i to mówi w adhortacji.
Ciekawa jest zachęta do refleksji na temat komunikacji. Dziś język świata, język rozumiany jako ogólny kontekst życiowy, tak może kontrastować z przekazem Ewangelii, że odbiorca może utożsamić naukę Kościoła ze zbiorem przykazań i doktryn. Nie uchwyci natomiast jej zbawczego charakteru, czyli tego, co odpowiada na najgłębsze pragnienia szczęścia każdego człowieka.
Wielkim tematem dokumentu jest wrażliwość na wszelkich wykluczonych. Papież Franciszek wskazuje na niezmiernie złożoną i zróżnicowaną sytuację obecnego świata. Odsyła do lektury Kompendium Nauki Społecznej Kościoła. Absolutnie jasne jest to, że misja Kościoła jest skierowana do wszystkich, z uprzywilejowaniem tych najsłabszych.
Lektura tego dokumentu będzie niewygodna. A to dlatego, że na świecie jest za dużo biedy wynikającej z życia daleko od Boga; jest za dużo samotności wynikającej z egoizmu i zachłanności; za dużo smutku wynikającego z braku światła Ewangelii. Niestety jest tak w wielkim stopniu dlatego, że my, pracownicy winnicy Pańskiej, ucinamy sobie sjestę. Pora się obudzić.
ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski |