24 kwietnia
środa
Horacego, Feliksa, Grzegorza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Moment graniczny

Ocena: 0
2592
A więc mamy uwierzyć, że Polskie Stronnictwo Ludowe to dziś potęga polityczna równa Platformie i PiS? Że partię Janusza Piechocińskiego poparł w wyborach do sejmików wojewódzkich niemal co czwarty Polak, dokładnie 23,68 proc. spośród tych głosujących? Że doszło do skokowego – w porównaniu z wynikami poprzednich wyborów i z sondażami – wzrostu poparcia dla partii współrządzącej od siedmiu lat, a więc relatywnie „nieświeżej”!

Uwierzyć się w to nie da, choćby dlatego, że badania exit poll – polegające na przepytywaniu wyborców wychodzących z lokali wyborczych – nigdy dotąd nie pomyliły się znacząco. Tym razem więc też nie ma powodu, by w nie wątpić. I można założyć, że w bardzo dziwny sposób ludowcom dodano ok. 7 procent, a Prawu i Sprawiedliwości odebrano niemal 5 proc. W sam raz tyle, by koalicja PO-PSL mogła zachować władzę we wszystkich województwach z wyjątkiem Podkarpacia – w okresie, gdy dzielona będzie ostatnia naprawdę znacząca transza unijnych pieniędzy. W „zielone” 24 proc. zdaje się nie wierzyć również obóz władzy. W mediach próżno szukać politologicznych wyjaśnień nagłego skoku partii Janusza Piechocińskiego. A przecież politolodzy i socjolodzy powinni się rozwodzić nad źródłami tego fenomenu. Nie rozwodzą się, bo wiedzą, że to wynik z księżyca, fałszujący rzeczywistą wolę wyborców. Tym samym, łamiący podstawy demokracji. Media i obóz władzy odmawiają jednak powtórki głosowania, bo wiedzą, że byłoby to przyznanie się III RP do klęski więcej niż symbolicznej.Niektórzy przekonują nas, że zachwianie wyniku wyborów wynika z faktu, iż karta wyborcza do sejmików miała formę broszury, a PSL miał w tej karcie nr 1. Wielu wyborców miało więc głosować na pierwsze ugrupowanie, które zobaczyli przed sobą. Problem w tym, że broszury – jak przypomniała Państwowa Komisja Wyborcza – stosowano od lat i nigdy nie dały one znaczącej premii partii z numerem jeden. Podobnie jak nigdy nie odnotowano tak wielkiej liczby głosów nieważnych; w wyborach do sejmików rzekomo 2 mln 150 tys. Polaków zmarnowało swoje głosy (w sumie 18 proc.). Na to wszystko nakładają się liczne doniesienia o sprzecznych ze sobą protokołach poszczególnych komisji, o kandydatach, którzy dostali zero głosów, choć poparły ich przynajmniej własne rodziny, czy też o wydawanych wyborcom kartach bez pieczęci, a więc kartach nieważnych. Dziś nie wiemy jeszcze, czy te tysiące nieprawidłowości składają się na jakąś całość, jakiś system, który „koryguje” wolę Polaków. Wykluczyć tego nie można.

Tak dalej być nie może. To naprawdę moment graniczny, za którym kończy się choćby formalna demokracja. Potrzebna jest sanacja procesu wyborczego. Pierwszy ruch już za nami – do dymisji podała się cała PKW. To jednak stanowczo za mało. Raz nadwyrężone zaufanie do wyborów trudno odbudować, i na pewno nie uda się tego zrobić bezboleśnie. Tymczasem rządzący – z prezydentem Komorowskim na czele – zaciekle bronią wątpliwych wyników, odsyłając oburzonych do sądów. Te zapewne, jak zwykle, stwierdzą, że nieprawidłowości były, ale „nie wypłynęły na rezultaty głosowania”.

Przeforsowanie wątpliwych wyników wyborów samorządowych będzie miało poważne skutki. Na krótką metę zaszkodzi opozycji, która, protestując, zostanie przedstawiona przez usłużne media jako siła rzekomo „radykalna” i „groźna dla państwa”. Długoterminowo jednak zwątpienie w wybory, zatkanie tej drogi do politycznej i społecznej korekty kursu państwa, może zaowocować czymś w rodzaju kijowskiego Majdanu, może w wykonaniu np. narodowców. Jeśli głosowanie nie wiąże się już z nadzieją na zmianę, społeczny gniew i oburzenie muszą znaleźć inne ujście.

Opozycja, jeśli chce mieć szansę na wygraną w wyborach do Sejmu, musi zaprotestować. I to bardzo wyraziście. Jarosław Kaczyński zapowiedział na 13 grudnia wielki marsz w Warszawie. Lider PiS wie jednak, że musi działać i stanowczo, i jednocześnie ostrożnie. Rządzący establishment nie ukrywa bowiem strachu. Dla obrony status quo gotów jest naprawdę na wszystko. Włącznie z budową systemu, który nawet nie będzie udawał demokracji.

Jacek Karnowski
Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika "wSieci"

Idziemy nr 48 (480), 30 listopada 2014 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter