Ruszyła akcja komitetu „Tak dla Rodziny, nie dla Gender” na rzecz wypowiedzenia przez Polskę konwencji stambulskiej. I już sam jej początek pokazał opinii publicznej, czemu się przeciwstawiamy. Oto parę komentarzy do ogłoszenia o inauguracji akcji:
„Mówicie «Tak dla rodziny» stojąc w opozycji do konwencji, która ma zapobiegać przemocy domowej i chronić jej ofiary? Czyli przemoc w rodzinie jest według Was czymś słusznym?”
„Czyli ojciec może gwałcić córkę, bo jest jej ojcem?”
„Nie używajcie słów, których nie znacie, bo wychodzicie na większych kretynów niż w rzeczywistości jesteście.”
„Przedstawiany przez was model tzw. rodziny to anachronizm; ludzie mają prawo żyć z kim chcą i jak chcą; pedofilnym hipokrytom kościelnym nic do tego.”
„Brawo, a kiedy obowiązkowa kastracja księży?” itd.
Każdą ideologię mogą skompromitować jej wyznawcy z trzeciego szeregu. Nie przywiązywałbym więc znaczenia do tego rodzaju wypowiedzi, gdyby nie to, że mają bardzo reprezentatywny charakter (dosłownie wszystkie są komentarzem do jednego, spokojnego ogłoszenia na twitterze) i gdyby (po drugie) były równoważone przez poważną dyskusję ze strony autorytetów środowisk popierających genderową konwencję. Tymczasem liderzy reagują zupełnie tak samo. Poseł Sylwia Spurek wniosek o wypowiedzenie konwencji stambulskiej skwitowała komentarzem: „nie ma to jak polityka oparta na krzywdzie i cierpieniu kobiet doświadczających przemocy...”. Obrońcy genderowej konwencji nie próbują ani dyskutować, ani argumentować. Po co, skoro mają poparcie tylu rządów i instytucji?
Im dłużej obserwuję tego rodzaju reakcje – tym bardziej nabieram przekonania, że w „antyprzemocowym” tytule konwencji stambulskiej chodzi o coś więcej, niż tylko o samą propagandę. Ten tytuł – przedstawiający przeciwników gender jako zwolenników przemocy – ma z góry ich odczłowieczać. Swoich politycznych przeciwników marksiści w XX wieku nazywali faszystami, nawet gdy chodziło o najbardziej zaangażowanych przeciwników hitleryzmu. Neomarksiści w XXI wieku robią ze swych krytyków zwolenników przemocy domowej, nawet gdy uderza to w najbardziej kochające się i najlepiej żyjące rodziny.
***
Tych wszystkich, którzy o zgodę na wypowiedzenie genderowej konwencji stambulskiej chcą pytać pracowni sondażowych, a szczególnie tych, którzy mówią, że trudno przeciw niej występować, bo „ludzie nie wiedzą, o co chodzi” – zachęcam do przemyślenia twierdzenia świętego kardynała Newmana, który pisał, że „ludzie najpierw dochodzą do pewnych wniosków dzięki zewnętrznemu naporowi zdarzeń”, a dopiero potem „rozglądają się za argumentami”. Zwolennicy PiS politykę w sprawie Trybunału Konstytucyjnego przyjęli, bo ufali popieranej partii, a nie dlatego, że nie mogli spać przez pp. Łętowską i Rzeplińskiego.
Decydujące jest to, czy chce się ludzi przekonać. Nic zaś nie przekonuje tak mocno, nic tak nie uwalnia od uprzedzeń – jak same fakty. Tak było z konkordatem i z ochroną życia. I tak będzie z zastąpieniem konwencji genderowej – Konwencją Praw Rodziny. Jeśli tylko politycy wypełnią swoją odpowiedzialność.