Mamy jako Polacy i jako Kościół powody do radości. Oto do grona błogosławionych włączeni zostali Józef i Wiktoria Ulmowie wraz z siedmiorgiem dzieci, w tym jednym, które Wiktoria nosiła pod sercem. Jednak zaledwie kilka godzin po uroczystościach można było przeczytać i usłyszeć komentarze, które zamiast dumy pełne były absurdalnych obaw.
„Rozstrzelani za pomoc Żydom nowi błogosławieni, będą używani jako tarcza w dyskusji o winach Polaków podczas okupacji” – przewiduje „Tygodnik Powszechny”, sugerując, że znów będziemy jako naród w ten sposób wybielać nasze winy. Że zapomnimy o antysemityzmie…
O permanentnym, paraliżującym strachu i karze śmierci za najmniejszą choćby pomoc okazaną Żydom redaktorzy czasopisma zapomnieli. A przecież kilkaset metrów od domu Ulmów odbywały się egzekucje Żydów i Polaków. Ulmowie, podobnie jak inni, wiedzieli, jakie mogą być konsekwencje ich gościnności. Mimo to przez niemal półtora roku ukrywali na strychu ośmioro Żydów, którzy znaleźli się w samym środku zgotowanego przez Niemców piekła.
„Ulmowie ze swoją szlachetnością trafili na warsztat narodowych interesów” – czytamy dalej we wspomnianym tygodniku. „Są produkowani, promowani, używani. Jak nie stracić do nich sympatii, kiedy kolejny dworzec, pociąg albo prawicowa impreza będą do nich nawiązywały?”.
Jeszcze dalej poszła dyskusja w radiu TOK FM (Agora), gdzie jeden z politologów powiedział, że Watykan i Kościół wspiera taką uroczystością… PiS. – Nie wierzę w takie przypadki, że akurat w epicentrum kampanii wyborczej dochodzi do benefisu polityki historycznej Prawa i Sprawiedliwości. Przypuszczam, że było to doskonale wcześniej przemyślane i zaplanowane – komentował. Absurdalne? Ocenę pozostawiam czytelnikom.
My tymczasem zadajmy sobie inne pytanie: co ta beatyfikacja nam dała? Co dla nas powinna oznaczać? Świętym zostaje się za heroiczność cnót. Postępowanie rodziny Ulmów stało się heroicznym świadectwem ich człowieczeństwa i chrześcijaństwa. Świętość jest owocowaniem miłości i świętości Boga w nas. On jako pierwszy obdarzył nas swoją bezgraniczną miłością i takiej miłości oczekuje od każdego z ludzi. Warto, żebyśmy odpowiednio szybko zdali sobie z tego sprawę.
Ale jest też inny ważny aspekt. Beatyfikacja dotyczyła tym razem całej rodziny. Łącznie z dzieckiem będącym w momencie egzekucji jeszcze pod sercem matki. Tu nie chodzi o hasła wyborcze, ale o świętość życia. – Przyszłość świata i Kościoła przyjdzie przez małżeństwo i rodzinę – mówił kiedyś św. Jan Paweł II. Nie bez powodu małżeństwo i rodzina są dziś tak systematycznie osłabiane, a sam Jan Paweł II tak bardzo atakowany. – Ta polska rodzina, która była promieniem światła w mrokach drugiej wojny światowej, niech będzie dla nas wszystkich wzorem do naśladowania – podkreślał dziś papież Franciszek.
Oby się tak stało. Ta beatyfikacja ma dla nas bardzo aktualne przesłanie.