Co ciekawe, również w katolickich domach posąg Buddy wypiera coraz bardziej wizerunek Pana Jezusa czy Najświętszej Maryi wiszący dotychczas w centralnym miejscu na ścianie. W Niemczech posągi Buddy stoją na honorowym miejscu, zazwyczaj w salonie, obok zestawu kadzidełek, symbolizując otwartość i wrażliwość właściciela lokalu na inne prądy myślowe i filozoficzne. W Polsce widziałem nie raz takiego Buddę stojącego za pan brat obok krzyża czy figurki św. Antoniego. W tym wypadku może bardziej chodzi o modę, czyli bezmyślne naśladownictwo Zachodu. Natomiast w moim kraju już nawet katolicy przyznają buddyzmowi większą – w porównaniu z chrześcijaństwem – otwartość na człowieka.
I tak, idąc z duchem czasu, w ostatni weekend listopada prestiżowa Katolicka Akademia w Monachium zorganizowała już czwartą (!) w tym roku wystawę o buddyzmie, na której zaprezentowano tym razem „niewieścią stronę Buddy”. Podczas dwudniowej konferencji towarzyszącej wystawie zostały odczytane referaty z zakresu teologii i filozofii, prezentujące Buddę jako bezpłciową postać wykazującą jednak sporo żeńskich cech, co też dostarczyło wiele radości zwolenniczkom współczesnego feminizmu. Ale dlaczego buddyzm cieszy się takim zainteresowaniem, zwłaszcza pośród kobiet z zachodniej Europy? Odpowiedź dana przez organizatorów wystawy – teologów katolickich! – brzmiała: otóż dlatego, że buddyzm mniej dyskryminuje kobiety niż religie monoteistyczne.
Zaraz też pojawiły się stosowne do tezy tematy referatów przedstawione przez zaproszonych religioznawców krytykujące „patriarchat w religii”, z zarzutami – największymi – naturalnie pod adresem chrześcijaństwa. Stąd też jedna z prelegentek sformułowała następujące pytanie: „Czy przyszłość religii leży w kobiecości?”, na które sama sobie odpowiedziała: „Zinstytucjonalizowane religie w swojej formie gardzącej człowiekiem nie mają przed sobą przyszłości”. Owe wnioski zostały wysnute z referatu pod tytułem: „Katolicyzm Eugena Drewermanna czy Benedykta XVI?”. Przy czym Eugen Drewermann to były ksiądz katolicki, a obecnie psychoanalityk, któremu zostało odebrane pozwolenie nauczania teologii katolickiej i wygłaszania kazań, jako niezgodnych z doktryną katolicką. W odpowiedzi na to ksiądz Drewermann wystąpił z Kościoła katolickiego.
Niesamowite, że katolicka akademia działająca w głównym mieście archidiecezji, której arcybiskupem był Joseph Ratzinger, podważa jego nauczanie jako głowy Kościoła na rzecz byłego księdza, który pogubił się w wierze! Ale przecież wiadomo, że niemieccy katolicy jako niezwykle otwarci i postępowi idą jeszcze dalej, i już jedna z organizatorek wystawy, profesor teologii fundamentalnej, zapowiada, że w 2013 roku Akademia Katolicka w Monachium będzie gościć pod swoim dachem sześcioetapowe „Wprowadzenie do buddyzmu”. Oczywiście po to, aby wyswobadzać zachodnie kobiety cierpiące pod jarzmem patriarchalnego chrześcijaństwa, ażeby były w stanie obalić hierarchię występującą w monoteistycznych religiach świata. Jednym z nieodzownych ku temu warunków jest wyświęcanie kobiet na księży bądź kapłanki – jak głosi konferencja.
Cóż, nie zdziwiłbym się, gdyby niedługo w holu głównym monachijskiej akademii witał odwiedzających posążek Buddy, bo krzyża już teraz trudno się doszukać. W każdym razie jakoś bardziej naturalne i bliższe naszej kulturze i wrażliwości religijnej zdaje mi się to, że kiedy odwiedzam znajomych w ich miejscu zamieszkania, na ścianie wisi krzyż, obraz Matki Boskiej Częstochowskiej bądź wizerunek bł. Jana Pawła II. Ale może po prostu jestem staroświecki i nie znam się na wystroju wnętrz.
Stefan Meetschen |