Zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że środowiska, które straciły władzę w 2015 r., malują za granicą czarny obraz Polski. Mogą to robić, bo mają wpływy i koneksje oraz dlatego, że globalna lewica tego właśnie oczekuje. Nie dotyczy to tylko nas; po zmianie rządu we Włoszech na taki, który nie zgadza się na „przyjęcie połowy Afryki”, również pod adresem Rzymu dobiegają podobne pomruki. Ale Włochy są wciąż bardzo bogate i kulturowo niezwykle atrakcyjne, więc nie da się z nich zrobić chłopca do bicia tak łatwo, jak z postkomunistycznej Polski.
Powoli się znieczulamy, tym bardziej, że wpływ tego typu opowieści na naszą rzeczywistość jest pośredni, rozłożony w czasie, nie ma też lekarstwa, które można zastosować, więc trzeba z tym żyć. Ale śledzić warto, tym bardziej, że właśnie przekraczane są kolejne granice. Na przykład dziennikarz „Gazety Wyborczej” Bartosz Wieliński w artykule opublikowanym na łamach ważnego szwajcarskiego dziennika „Tribune de Genève” ocenił, że metody stosowane przez PiS w celu przywłaszczenia instytucji demokratycznych „przypominają Gleichschaltung w Niemczech w latach 30. XX w.”. Czyli powstaje społeczeństwo przemielone, ujednolicone, takie, które będzie biernie przyzwalało na szaleństwa totalitarnej władzy. Kto wie, może za chwilę zaczną budować komory gazowe. Nie widzą państwo tego wokół? Widocznie mają państwo słaby wzrok.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 26 (664), 1 lipca 2018 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 11 lipca 2018 r.
Co? Gdzie? Kiedy?
