Zaraz po upadku PRL zaczęło się straszenie, że grozi nam państwo wyznaniowe, że byli czerwoni, a teraz będą czarni, jeszcze gorsi. Tego rodzaju retorykę można było usłyszeć nie tylko z ust Jerzego Urbana, na przykład przy okazji wprowadzania religii do szkół albo podpisywania konkordatu. Dzisiaj okazuje się, że w wielu krajach zapanowało państwo wyznaniowe, tyle że owym wyznaniem nie jest katolicyzm, ale ideologia lewicowo-liberalna, której częścią jest ideologia gejowska. Polska – dzięki Bogu – jeszcze temu nie uległa. Piewcy nowego porządku nie ustają jednak w wysiłkach, by i u nas nastała oświecona dyktatura politycznej poprawności.
W stanie Quebec w Kanadzie wprowadzono prawo, które zabrania pracownikom publicznym pełniącym funkcje kierownicze, uzewnętrzniać własną wiarę. Krzyżyk z Panem Jezusem lub medalik z Matką Bożą mogłyby wszak głęboko zranić niewierzących lub wyznających inną wiarę. Tak samo groźne są symbole innych religii. Wychodzi na to, że jedynie ateiści mogą spokojnie wyrażać swój ateizm w przestrzeni publicznej. Okazuje się, że tolerancja, wolność, dialog nie znaczą w liberalno-lewicowej dyktaturze tego samego, co znaczą dla normalnego obywatela. Bo czyż tolerancja i dialog między niewierzącymi i wierzącymi oraz między różnymi religiami nie powinny oznaczać, że każdy może swobodnie nosić w przestrzeni publicznej symbole typowe dla własnych tradycji religijnych? Ludzie światli i tolerancyjni nie powinni być wrogami symboli religijnych. Tyle że tu nie chodzi tak naprawdę o tolerancję, ale o narzucanie jedynie słusznego wyznania liberalno-lewicowego.
Dziwaczne rozumienie wolności i tolerancji prezentują władze firmy IKEA. Wyrzuciły w trybie natychmiastowym pracownika, bo wypowiedział się, że promowanie homoseksualizmu, to zgorszenie, i zacytował stosowne fragmenty ze Starego i z Nowego Testamentu dotyczące zgorszenia i homoseksualizmu. Władze IKEA nie przestają mówić o tolerancji i poszanowaniu poglądów, ale najwyraźniej chodzi im o poszanowanie jedynie słusznych, lewicowo-liberalnych poglądów. Bo inne trzeba zwalczać. Ten paradoks Benedykt XVI nazwał „dyktaturą relatywizmu”. Oznacza on, że trzeba i można relatywizować dziedzictwo chrześcijańskie, ale już nowych prawd, na przykład piękna gejowskiej pary z urodzonym przez surogatkę dzieckiem, w wątpliwość poddawać w żaden sposób nie można. Bo wylecisz z pracy.
Wielu ludzi bagatelizuje tego rodzaju spory. Wzrusza ramionami, twierdząc, że „znowu się kłócą”, a przecież „trzeba budować zgodę”. Tymczasem sprawa jest naprawdę poważna. I trzeba wchodzić w ostry spór. Lewicowo-liberalna ideologia różnymi precedensami prawnymi chce coraz bardziej ograniczać przestrzeń publicznych wypowiedzi. Może dojść do tego, że zacytowanie z akceptacją niepoprawnie politycznego fragmentu Biblii będzie karalne. Rola religii jest łaskawie doceniana przez mainstream, ale tylko wtedy, gdy religie angażują się w słuszne z ideologicznego punktu widzenia sprawy, na przykład walkę z globalnym ociepleniem lub sprowadzanie emigrantów do Europy.
W państwie wyznaniowym lewicowego liberalizmu drukarz posiadający małą drukarnię nie może odmówić wydrukowania ulotek propagujących małżeństwa homoseksualne. Bo trzeba być tolerancyjnym dla małżeństw homoseksualnych. A co z tolerancją dla poglądów i wrażliwości obywatela drukarza? Na szczęście w Polsce mamy jeszcze sporo normalności. Trybunał Konstytucyjny przyjął rozstrzygnięcie, które w tej sytuacji jest na korzyść drukarza. Rozległy się głosy, że skoro tak, to restaurator ateista będzie mógł wyprosić z lokalu księży. Tyle że wspomniany drukarz nie odmówił wykonania zamówienia ze względu na zamawiającego, ale ze względu na rodzaj zamówienia. A zatem – jak to wyjaśniła pewna internautka – piekarz sprzedaje chleb wszystkim, ale nie może być zmuszony do wykonania chleba w kształcie sierpa i młota.
Przypadku zwolnienia pracownika przez firmę IKEA i innych tego rodzaju prowokacji nie wolno bagatelizować. Wręcz przeciwnie, trzeba je wykorzystać do kontrofensywy. Od tego zależy, czy Polska będzie Polską, czy też zniewolonym regionem wyznaniowego eurokołchozu.