W sumie wszystko odbywa się zgodnie z prawem. Jest fundusz reprezentacyjny, to trzeba korzystać. Skoro weszło się w politykę, trzeba na tym boisku umieć grać – bo wiadomo, że skromnością i siermiężnością się nie wygra. Tak zapewne tłumaczą się politycy, i pewnie jeszcze parę lat temu nikt by się ich nie czepiał. Ćwierć miliona na ubrania, skromne 200 tys. na restauracje czy stówa (sto tysięcy oczywiście) na wina i cygara nie zrobiłyby żadnego wrażenia. Problem w tym, że ci sami politycy, którzy lekką ręką wydają pieniądze na łatwe przyjemności, od kilku lat zmuszają społeczeństwo do zaciskania pasa.
Wiele razy słyszeliśmy od tych samych polityków, że idą trudne czasy, że każdy odczuje kryzys. I że nie ma świętych krów. Dlatego rząd podniósł podatki, podobno chwilowo, tylko że chwila nie chce się skończyć. Dlatego też, ze względu na trudne czasy, rząd właśnie wydłużył wiek emerytalny, zmuszając ludzi do dodatkowych lat pracy. Płaca minimalna wzrosła zaledwie o 50 zł, bo przecież trudno, żeby podskoczyła bardziej. Jest przecież kryzys.
I dopiero na tym tle partyjne wydatki robią wrażenie. Pokazują bowiem, jak bardzo władza jest oderwana od rzeczywistości, jak bardzo deprawuje. Bo trzeba być zdeprawowanym, żeby nie rozumieć, iż pewnych rzeczy – choć są dozwolone – robić jednak nie wypada. To, że posiada się złotą partyjną kartę, nie oznacza, że nie powinno się używać czasami własnej.
Ostentacja, rozrzutność, chciwość nie przystoją zwłaszcza politykom utrzymywanym przez podatników. Dotyczy to wszystkich. Nie tylko polityków Platformy Obywatelskiej. Bo tak się składa, że wszystkie partie mają na swym koncie nieskromne wydatki, czyli takie, których można było uniknąć. Zwłaszcza opozycja powinna sobie wziąć do serca krytykę, zamiast się obrażać. Ta lekcja się przyda, kiedy przyjdzie do rządzenia. Zwłaszcza że wtedy pokusa czerpania z władzy pełnymi garściami jest o wiele silniejsza i ulegają jej nawet ci, którzy myślą o sobie, że są lepsi i uczciwsi od innych. A może zwłaszcza ci jej ulegają?
Dorota Gawryluk |