19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Polska jest nasza

Ocena: 5
969

Sukcesów sportowych Igi Świątek nie sposób nie docenić. Polka jest liderką światowego rankingu w sporcie wyjątkowo prestiżowym. Kilka dni temu do listy swoich osiągnięć dopisała kolejny wielki sukces: drugie zwycięstwo na kortach Rolanda Garrosa w Paryżu.

Ale nie dla wszystkich Iga Świątek jest „nasza”. Były europoseł PiS politolog Marek Migalski zapewne celowo prowokował, gdy pytał (pisownia oryginalna): „Co się tak cieszycie ze zwycięstw Igi? Co macie z nią wspólnego? Tyle, co wszystkie 21-latki na świecie. Albo praworęczni w Afryce. Nic wam nie zawdzięcza i nic ją z wami nie łączy. Poza tym, że mówicie podobnym językiem (zresztą ona lepiej nim włada, niż większość z was). Polacy”. Tego typu próby unieważnienia samego pojęcia narodu to sztuczka stara jak świat, dość tania i jałowa. Narody są wspólnotami realnymi, bo tak są odbierane przez ludzi, którzy się z nimi identyfikują. Ilu by słów nie wypowiedziano, wspólnota narodowa jest tą przestrzenią, która stanowi nasz punkt odniesienia: pozytywny, negatywny lub neutralny. I nie jest to zbiorowość przypadkowa, ponieważ powstała w bogatym w wydarzenia procesie dziejowym.

Finałowy mecz naszej zawodniczki z Amerykanką Cori Gauff transmitowała TVN, reprezentująca na co dzień lewicowo-liberalny punkt widzenia. Ale i tam nie ukrywano wzruszenia sukcesem Igi Świątek, dużo mówiono o dumie z tryumfu Polki. Również sama tenisistka nie ukrywała wzruszenia w chwili, gdy grano „Mazurek Dąbrowskiego”, a korzystając z prawa do paru zdań, upomniała się o Ukrainę, stwierdzając: „Staram się wspierać Ukrainę przy każdej okazji. Bądźcie silni, niestety wojna wciąż trwa!”. Proukraiński przekaz wzmocniła niebiesko-żółta wstążeczka wpięta w sportową czapeczkę. To wyjątkowo polska postawa, bo żaden naród nie zaangażował się tak mocno we wsparcie Ukraińców, jak my, Polacy; to naprawdę „nasza wojna”. W sumie można więc powiedzieć, że to sama Iga Świątek potwierdziła, że przynależy do naszej wspólnoty.

Także politycy opozycji zrozumieli, przynajmniej na poziomie taktycznym, że dusza narodu jest wciąż biało-czerwona. W 2013 r. w Święto Flagi, obchodzone pod patronatem Bronisława Komorowskiego, próbowano zastąpić – czy też uzupełnić – narodowe barwy ciemnoróżowymi balonikami. Miały one symbolizować otwartość i optymizm, których to cech rzekomo brakuje fladze państwowej. Akcja skończyła się spektakularną klapą i do dziś jest powodem do licznych żartów. W trakcie kampanii prezydenckiej w 2020 r. sztab Rafała Trzaskowskiego zrozumiał, że nie tędy droga, i starannie pilnował, by flagi biało-czerwone były eksponowane, oczywiście obok unijnych. Tak było aż do ostatniego wiecu, który towarzyszył ogłoszeniu wyników; wówczas narodowe sztandary zniknęły, bo nie były już potrzebne. Ale fakt, że w trakcie kampanijnego szlaku jednak były, świadczy o uznaniu faktu podstawowego: tu jest Polska.

Wybitna polska socjolog prof. Anna Pawełczyńska, niestety już nieżyjąca, powiedziała w jednym z wywiadów: „Mam wielkie poczucie szczęścia, że jestem Polką, i nie patrzę poważnie na ludzi, którzy twierdzą, iż jest im wszystko jedno, gdzie żyją, gdzie pracują”. Przywołała także wspomnienie z okresu okupacji niemieckiej: „Moja mama powiedziała w czasie wojny: nie mam synów, więc muszę ciebie poświęcić dla ojczyzny, skoro tak wybrałaś. Czy są dziś matki, które by tak powiedziały? Nawet w waszej rodzinie to mogłoby być trudne”. Tak, to prawda – w naszych rodzinach, we współczesnej Polsce, pewnie nie padłyby takie zdania.

Ale patriotyzm wciąż żyje w wielu polskich rodzinach, a w chwilach trudnych pokazuje swoją siłę. Tak było w momencie ataku na polską granicę, gdy Łukaszenka w porozumieniu z Putinem ściągnął z Azji tysiące migrantów. Strażnicy i żołnierze stanęli wówczas przed trudną próbą: musieli wykonywać niewdzięczne zadania, a jednocześnie mierzyć się z atakami części mediów i licznych organizacji lewicowych. Nasze społeczeństwo odpowiedziało wówczas spontaniczną akcją „Murem za polskim mundurem”. Jej zasięg przekroczył wszelkie oczekiwania. Polacy dobrze rozpoznali, co leży w naszym interesie, i że w tej konkretnej chwili trzeba wspomóc ludzi w mundurach.

Naród jest wspólnotą rzeczywistą, namacalną. Czy Ukraińcy ginęliby tysiącami za coś złudnego, sztucznie powołanego do życia? Nie. A tymczasem giną, według niektórych źródeł nawet w liczbie 100 żołnierzy dziennie. Giną, bo wiedzą, że jeżeli przegrają, to naród ukraiński może przestać istnieć, może zostać zrusyfikowany. Płacą najwyższą cenę za to, by móc przekazać dziedzictwo – konkretne, żywe – kolejnym pokoleniom. Są prawdziwą wspólnotą.

Idziemy nr 24 (867), 12 czerwca 2022 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika „W Sieci”

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter