Zapamiętać warto z minionego tygodnia szczególnie dwa wydarzenia, które powinny stać się punktami zwrotnymi dla Kościoła i świata. Jedno to wystąpienie prezydenta Andrzeja Dudy podczas debaty Rady Bezpieczeństwa ONZ. Drugie to sposób podejścia przez papieża Franciszka do kryzysu w episkopacie Chile, wywołanego skandalami pedofilskimi.
Prezydent Duda apelował o powrót do prawa międzynarodowego opartego na jasnych, powszechnie uznawanych zasadach. Zasady te zdawały się przez kilkadziesiąt lat funkcjonować choćby w postaci przyjętej przez ONZ w 1948 r. Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Ich spisanie stało się koniecznością wobec okropieństw II wojny światowej popełnianych w imię prawa ustanawianego w hitlerowskich Niemczech i komunistycznym ZSRR. Sądząc hitlerowskich zbrodniarzy – sowieckich się nie udało – trzeba było prawo do wydawania wyroków uzasadnić głębiej niż tylko faktem, że zwycięzcy sądzą pokonanych. Oparcie się na niezmiennych zasadach prawa naturalnego miało być także podstawą zachowania światowego pokoju, czemu służyć miała Organizacja Narodów Zjednoczonych.
Na naszych oczach ONZ traci podstawy i znaczenie. Na międzynarodowych konferencjach organizowanych pod jej auspicjami, pod wpływem kolejnych obłędnych ideologii, postępuje erozja prawa naturalnego. Lansuje się „prawo do aborcji” zamiast prawa do życia, ideologię gender, prądy antyreligijne i antyrodzinne. Równocześnie mocarstwa, które mają status stałych członków Rady Bezpieczeństwa dowolnie korzystają z prawa weta. Mając wsparcie tylko jednego z tych państw, można być bezkarnym! O utracie powagi przez ONZ mówił niedawno kard. Boutros Raï z Libanu, który z bliska obserwuje to, co mocarstwa wyczyniają na Bliskim Wschodzie. Kiedy argument siły wygrywa z prawem, koniec łatwo przewidzieć.
Polska ma szczególne powody, by zabiegać o szacunek dla prawa i o równość wobec prawa. Stanowi to o naszym być albo nie być. Ale w Polsce powstały także zręby współczesnego prawa międzynarodowego i praw człowieka, które przed 600 laty na soborze w Konstancji przedstawił Paweł Włodkowic – wspomniał o nim w swoim wystąpieniu prezydent. Szkoda, że nie zaznaczył, iż był to ksiądz Paweł Włodkowic. Z jego dorobku korzystali potem uczeni w Coimbrze broniący prawa południowoamerykańskich Indian do życia i do wolności. Polska jako ojczyzna praw człowieka, kraj wolności, tolerancji i pierwszej w Europie konstytucji, a przy tym ofiara największych totalitaryzmów XX w., ma legitymację, by wołać o poszanowanie prawa. Oby nie było to wołanie na puszczy.
Dla Kościoła z kolei ważny jest przykład, który idzie w tych dniach od papieża Franciszka przy okazji rozprawiania się ze skandalem pedofilskim w Chile. Na problem zwrócili papieżowi uwagę dziennikarze, kiedy w styczniu 2018 r. wracał z pielgrzymki do tego kraju. Franciszek zareagował niedowierzaniem. Kiedy jednak specjalny wysłannik do Chile abp Charles Scicluna przedstawił liczący 2300 stron raport, według którego skandal ma zasięg ogólnokrajowy, papież zrozumiał, że był przez tamtejszych biskupów wprowadzany w błąd. I wystosował specjalny list do episkopatu Chile z 8 kwietnia tego roku, w którym przyznaje, że poznał brutalną prawdę i zapowiada wezwanie wszystkich chilijskich hierarchów do Watykanu. Takie spotkanie (z udziałem także emerytowanych biskupów) odbyło się w ubiegłym tygodniu. Po nim wszyscy chilijscy biskupi złożyli na ręce papieża pisemne rezygnacje z urzędu! Ojciec Święty ma zdecydować o ich przyszłości.
Wiadomo także, że każdy z biskupów otrzymał od papieża poufny dokument. Według watykanisty Andrei Tornielliego, którego cytuje Katolicka Agencja Informacyjna, Franciszek zwraca uwagę, że nie chodzi o pojedyncze przypadki pedofilii, ale o chory system funkcjonujący w Kościele w Chile. Wypomina, że niektórzy zakonnicy wydalani ze zgromadzeń za nadużycia seksualne byli przyjmowani do diecezji i kierowani do duszpasterstwa. Piętnuje brak wiary w zeznania ofiar nadużyć seksualnych, próby nakłaniania ich do wycofania oskarżeń i przypadki niszczenia dokumentów. Wyrzuca biskupom i przełożonym zakonnym, że „powierzali kierowanie seminariami duchownym podejrzanym o praktyki homoseksualne”. Oczekuje nie tylko usunięcia winnych, ale radykalnej zmiany systemu.
Wprawdzie sprawa, do której odniósł się Franciszek, dotyczy bezpośrednio Chile, ale jest ona sygnałem dla całego Kościoła. Bez wyjątków. W całym Kościele muszą obowiązywać jedne – ewangeliczne – zasady.