25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Prawdziwe życie

Ocena: 0
2844
Mieliśmy się umówić na wywiad wiosną tego roku. Chciałem po prostu zaprosić do studia dobrego człowieka i zapytać, jak daje sobie radę z brakiem czasu, z wyborem między karierą a rodziną, no i z chorobą. Wtedy nie wiedziałem jeszcze jak bardzo choroba jest zaawansowana. Niestety, nie udało się. Obiecaliśmy sobie, że wrócimy do tematu za jakiś czas. Ale nie wrócimy już nigdy. Nie będzie mi już dane poznać osobiście Anny Przybylskiej, której przedwczesne odejście i osierocenie trójki małych dzieci opłakiwać będzie bardzo wielu Polaków.

Ania przegrała walkę z rakiem trzustki. Ale do końca walczyła. Miała dla kogo żyć. Miała wspaniałą rodzinę, która była przy niej do ostatniej chwili. Chciała żyć i cieszyć się zwykłymi sprawami. Zakumplowała się – jak mówiła – z Bogiem, z którym „co niedziela chodziła na kawę”. Nie wstydziła się o tym powiedzieć głośno.

Zmagała się z chorobą bez rozgłosu. Bez paparazzich i kolejnych wrzutek do bulwarówek. O tym, że rozpoczyna się wyścig z czasem, wiedzieli tak naprawdę tylko najbliżsi. Operacja skończyła się wycięciem guza. Ale nowotwór okazał się złośliwy. Ania nie płakała, nie krzyczała, nie skarżyła się głośno nikomu. Dlatego też wiadomość o jej śmierci tak wielu z nas zaskoczyła.

Niemal wszystkie media podkreślały jak wspaniałą, ciepłą, normalną i skromną była osobą. Jako aktorka, mama i żona. Choć może kolejność powinna być inna, bo ona sama podkreślała, że najważniejszą rolą dla niej jest ta w rodzinie, a niekoniecznie na scenie.

We wspomnieniach koleżanek i kolegów, Anna Przybylska pozostanie osobą pełną energii i uśmiechu. Potrafiła rozbawić każdego, była pełna niezwykłego wdzięku. – Kochaliśmy ją. Nie dało się inaczej żyć, można było tylko ją uwielbiać – tak mówią wszyscy, którzy znali jej zalety jako aktorki i człowieka.

Media przytaczają także jej świadectwo dotyczące nawrócenia. Tylko dlaczego – sam sobie zadaję to pytanie – dopiero teraz? Dlaczego dopiero w takich momentach dostrzegamy w bliźnim coś, czym warto się zachwycać i doceniać na co dzień? Coś, do czego każdy z nas podświadomie dąży, nawet jeśli bezmyślnie krzyczy, że „rodzina i dzieci niszczą karierę”. Dlaczego w kolorowych magazynach, o portalach już nie wspominając, zazwyczaj w 90 proc. goszczą nie ci, który powinni? Dlaczego najczęściej opisywane są historie ludzi marnych, upadłych i zagubionych, a nie wartościowych, mogących być wzorem? Wreszcie, dlaczego my tak chętnie to kupujemy, czytamy i z tym się utożsamiamy?

Jeśli ktoś jeszcze się łudził, to teraz ma dowód, że jest prawda czasu i prawda ekranu – jak mówił reżyser w „Misiu”. Historie z kolorowych pisemek nie mają zbyt wiele wspólnego z prawdziwym życiem, mimo że życie mają często w tytule. Prawdziwe życie toczy się gdzie indziej: w nas i naszych normalnych domach. Prawdziwe, a nie to plotkarskie, jest jak prawdziwa miłość, czyli nie jest krzykliwe, nie jest na sprzedaż. I nawet jeśli nie jest zawsze pogodne, to jest pełne pokory i miłości.

Warto o tym pamiętać! Także wspominając przedwczesne odejście wspaniałej Anny Przybylskiej.

Krzysztof Ziemiec
Autor jest dziennikarzem TVP
www.krzysztofziemiec.pl

Idziemy nr 41 (473), 12 października 2014 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 25 kwietnia

Czwartek, IV Tydzień wielkanocny
Święto św. Marka, ewangelisty
My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego,
który jest mocą i mądrością Bożą.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mk 16, 15-20
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter