Kolejny w ostatnim czasie głośny list w obronie demokracji – tym razem autorstwa byłych prezydentów i ważnych postaci życia politycznego – znów pokazuje słabość. Ale nie, jak chcieliby krytycy III RP, jej elit – lecz słabość obozu budowniczych nowej Polski. List ten, owszem, można odczytywać jako gest rozpaczy; tak jest wygodniej. Można jednak widzieć w nim przejaw umiejętności bicia w dzwony, nawet jeśli to jeszcze nie dwunasta.
Rozhuśtanie opinii publicznej, umiejętne sączenie jej pewnych treści prędzej czy później przyniesie owoce. Sygnatariusze listu wiedzą o tym doskonale; wiedzą, jak ważna jest propaganda. Przez lata dbali o spójność medialnego przekazu: taśmy Graś-Kulczyk pokazują nawet, że bardziej, niż mogliśmy sobie wyobrażać.
Spójna narracja, treści powtarzane na okrągło, wykorzystywanie autorytetów – to niezwykle ważne narzędzia w budowaniu poparcia. Każdego, nie tylko politycznego. Jeśli chce się przekonać ludzi do pewnych idei, warto po te narzędzia sięgać, warto mieć je pod ręką.
Obóz rządzący pod tym względem przegrywa nie po raz pierwszy. Pierwszy raz przegrał w momencie, gdy poszedł na wojnę z Trybunałem Konstytucyjnym. Obrońcy Trybunału natychmiast zwarli szyki i pozyskali autorytety, by pokazywać, jak bardzo rząd jest samotny w swojej interpretacji prawa. Niemal wszystkie instytucje prawnicze przemówiły jednym głosem, potępiając działania rządu. Po drugiej stronie była i jest niemal pustka. Rząd twierdził, że ma opinie prawne przemawiające za jego posunięciami, ale co z tego, skoro ich autorzy nie mieli odwagi wystąpić.
Strach przed prezentowaniem własnego zdania nie tylko w tym środowisku powodowany jest przeświadczeniem, że prędzej czy później i tak wygrają ci, którzy – nawet jeśli nie mają racji – mają tupet i potrafią krzyczeć. Nie ma więc co ryzykować karier.
Teraz, w obliczu zarzutu o końcu demokracji, rząd znów jest samotny. Znów odnosi się wrażenie, że niemal wszystkie autorytety stanęły po tamtej stronie. I do osłabienia tego efektu nie wystarczy nazywanie byłych prezydentów „targowicą” czy „tymi panami”.
Jeśli obóz zmiany poważnie myśli o przebudowie Polski, musi zacząć dbać o ludzi, którzy może nie zawsze i nie we wszystkim będą przytakiwali, ale których autorytet będzie przeciwwagą w gorących i ważnych dyskusjach z obozem obrońców status quo. Na razie to pole jest puste.
Dorota Gawryluk |