„Polska nie zapomniała! Polska przyjechała!” – powiedziała Renata Habsburg Lorena de Zulueta, dziękując za bardzo wysokie odznaczenia przyznane jej rodzicom, które 11 maja bieżącego roku odebrała w ambasadzie polskiej w Madrycie. Ale to my powinniśmy dziękować tej niezwykłej rodzinie, która dobrowolnie wybrała polskość i która temu wyborowi dochowała wierności do końca, bez względu na cenę, którą przyszło za to płacić.
Ta rodzina to Habsburgowie żywieccy, ważna gałąź tego wielkiego, najczęściej nieprzyjaznego naszemu państwu rodu arystokratycznego, królewskiego i cesarskiego. Odziedziczyli oraz skupili dobra w Żywcu w XIX w. Z biegiem lat coraz bardziej osiadali na tamtejszym zamku. Uczyli się polskiego, poznawali miejscowe obyczaje, zrastali się z polską kulturą. I dobrze gospodarzyli, zakładając m.in. słynny do dziś browar arcyksiążęcy. Gdy w połowie I wojny światowej państwa centralne (leniwie, pod presją i bez przekonania) rozważały odbudowę państwa polskiego w bliżej niesprecyzowanej formie, ówczesny dziedzic Karol Stefan był najpoważniejszą kandydaturą do polskiego tronu. O tyle atrakcyjną, że był potomkiem jedenastu królów z dynastii Piastów i trzech z dynastii Jagiellonów, a także teściem księcia Radziwiłła i księcia Czartoryskiego. Po odzyskaniu niepodległości jego synowie – Karol Olbracht i Leon Karol – wstąpili do polskiego wojska.
Prawdziwa próba nadeszła wraz z wybuchem II wojny światowej. Karol Olbracht, dziedzic dóbr żywieckich, przyjął pierwszych Niemców w mundurze oficera Wojska Polskiego. Kilkukrotnie odmówił podpisania volkslisty. Niemcom miał powiedzieć: „Moje pochodzenie jest niemieckie, moim macierzystym jest język niemiecki, ale mam obywatelstwo polskie i czuję się Polakiem”. Majątek zajęło więc gestapo, głowę rodu aresztowano, więziono, torturowano, prześladowano. Jego losem osobiście „interesował się” Himmler. Przed egzekucją uratowały go interwencje Habsburgów, zwłaszcza w Rzymie. Ale cena i tak była wysoka: utrata zdrowia, w tym oka. Jego żona, Alicja Ankarcrona, była wysoko urodzoną Szwedką. Też wybrała Polskę. Współpracowała z ZWZ i AK, prowadziła nasłuch zagranicznych stacji radiowych. Została odznaczona Krzyżem Walecznych przez państwo podziemne. Obaj synowie walczyli w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Jeden z nich, Kazimierz Badeni już po wojnie przyjmie święcenia i imię Joachim.
Po wojnie Habsburgowie nie wrócili do Żywca, bo nie mogli. Przed stalinizmem uciekli do Szwecji, i to w ostatniej chwili. Tam Renata wyszła za mąż za syna hiszpańskiego dyplomaty i tak ta część rodziny trafiła do Hiszpanii, gdzie żyje do dziś. Druga córka, Maria Krystyna, pozostała w Szwecji. Po upadku komunizmu wróciła do Polski i zamieszkała na zamku w Żywcu. Zmarła w 2012 r., dziś w miejscowym parku upamiętnia ją zgrabny pomnik.
W liście przesłanym do uczestników ceremonii w Madrycie prezydent Andrzej Duda podkreślił, że odznaczenia – najwyższe z możliwych w takiej sytuacji – są wyrazem wdzięczności za dzieje żywieckich Habsburgów „pisane miłością do Polski”. Premier – również w liście – dodał: „Pani rodzice wybrali Polskę za swoją Ojczyznę, choć był to najtrudniejszy wybór. Swoim życiem pokazali, że Ojczyzna z wyboru zobowiązuje bardziej niż Ojczyzna z urodzenia. Polska zawsze pozostanie dłużnikiem pani rodziców”. A minister Jan Dziedziczak, odpowiedzialny za kontakty z Polonią, podkreślił: „Bohaterowie naszej dzisiejszej uroczystości byli Polakami z wyboru, Polakami z serca, a całe ich życie było konsekwencją tego wyboru. Patriotyzm był dla nich braniem odpowiedzialności za Polskę. Całe swoje życie świadczyli o Polsce, byli dumni z polskiej tradycji i polskiej historii”. Nie brakowało więc wielkich, największych słów, ale kiedy po nie sięgać, jak nie w takich chwilach?
Przyjmując odznaczenie w imieniu swoich rodziców, Renata Habsburg podkreśliła, że fakt, iż „Polska pamiętała i Polska przyjechała”, jest w istocie bardzo polski. Rzeczywiście, mamy wiele wad, ale wiemy, jak ważna jest pamięć, ten wielki wysiłek, który wkładamy w troskę o rozrzucone po całym świecie rozmaite polonica. A także pieczołowitość w poszukiwaniu kości poległych za Ojczyznę. Umiemy również przypomnieć sobie o rodzinie, która swój wybór polskości potraktowała krańcowo poważnie. Umiemy jako naród, ale zawsze za działaniem stoją przecież konkretni ludzie. W tym wypadku należy wspomnieć o prof. Andrzeju Nowaku oraz mec. Krzysztofie Góralczyku, którzy całe przedsięwzięcie uruchomili, dziękując tym wszystkim, którzy dołożyli swoją cegiełkę. Udała się rzecz ważna, piękna, słuszna.