18 kwietnia
czwartek
Boguslawy, Apoloniusza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Serce narodu

Ocena: 0
1411

Z okazji szóstej rocznicy tragedii smoleńskiej przed Pałac Prezydencki w Warszawie przyszło może kilkadziesiąt tysięcy osób, może nawet sto. Wielokrotnie więcej niż w latach minionych. Wiem, bo odwiedzam to miejsce co roku 10 kwietnia, mniej więcej w tym samym czasie. Tłum był tak wielki, że po przemówieniu prezydenta przez dłuższą chwilę nie można było rozładować ścisku i niektórzy zaczynali się obawiać, czy wszystko skończy się dobrze. Na szczęście krok po kroku, choć bardzo ściśnięci, ruszyliśmy – zgodnie ze wskazaniami organizatorów – w kierunku placu Zamkowego.

Ktoś powie: to konformizm, ludzie nie przychodzili tak licznie, gdy PiS był w głębokiej opozycji, przychodzą, gdy „partia smoleńska” objęła władzę. Takich motywacji nie można wykluczyć. Ja jednak sądzę, że wielu naszych rodaków w poprzednich latach zwyczajnie się bało. Że zostaną sfotografowani, że ktoś ich rozpozna, wskaże palcem na Facebooku czy Twitterze. I że ich wyśmieją, wyszydzą albo nawet narobią kłopotów w pracy. Miękki autorytaryzm czasów Platformy miał swoje konkretne konsekwencje. Dziś strachu, na szczęście, jest już mniej, choć pewnie nie we wszystkich środowiskach. Inne są też emocje tej rzeszy Polaków. Zazwyczaj dominowały obawy, frustracje, gniew, a nawet złość. Teraz wyczuwałem nadzieję na wyjaśnienie sprawy i także wyraźną satysfakcję, że sztandar – wydawałoby się skazany na porażkę – tak jednoznacznie zatryumfował.

Polski kod kulturowy to pamięć, a nie antypamięć, 
to szacunek dla ofiar, a nie szyderstwa

Nie sposób nie zauważyć, że podczas obchodów Andrzej Duda i Jarosław Kaczyński zaprezentowali odmienne spojrzenie na sprawę tragedii smoleńskiej. Prezydent wezwał bowiem Polaków do wzajemnego wybaczenia sobie win, a więc niesprawiedliwych słów, gorszących zachowań, także momentów poniżenia. Z kolei lider PiS-u wezwał do budowy dwóch pomników – ofiar katastrofy i osobno śp. Lecha Kaczyńskiego – oraz stwierdził, że „Polacy zbyt łatwo przebaczali”, a samo przebaczenie „jest potrzebne, ale po przyznaniu się do winy i wymierzeniu kary”. Różnica jest więc bardzo czytelna, ale w jakiejś mierze naturalna. Prezydent szuka pól, na których mógłby pełnić rolę zwornika wspólnoty narodowej. Jarosław Kaczyński myśli zaś przede wszystkim w kategoriach swojego obozu i także osobistej tragedii, w której stracił brata bliźniaka. Ktoś mógłby nawet powiedzieć, że to idealny podział ról, ale myliłby się, bowiem to raczej sprawa innych wrażliwości, a nie zimnej kalkulacji. W sprawie, którą obóz IV RP przez lata trzymał na sztandarach bez względu na często wysokie bieżące koszty, dziś również troska o wizerunek odgrywa najmniejsze znaczenie. Zwłaszcza po stronie Jarosława Kaczyńskiego.

Pozbawiony wsparcia aparatu państwowego 
przemysł antysmoleński traci impet

Paradoksalnie, obie te perspektywy mają punkty styczne. Już widać, że pozbawiony wsparcia aparatu państwowego przemysł antysmoleński traci impet i energię. Spychanie ludzi szukających prawdy i kultywujących pamięć do narożnika miało być złotym kluczem do reprodukcji władzy w Polsce. Rzekomi „szaleńcy” i „zwolennicy teorii spiskowych” mieli odgrywać rolę kozła ofiarnego, którego potępianie jednoczy niemal całą wspólnotę polityczną. Gdy zabrakło nakręcającej to zjawisko władzy, na placu boju pozostało to, co autentyczne: troska o pamięć i szukanie przyczyny tragedii. I także zahartowana w boju wspólnota. Jeżeli nie dojdzie do szybkiej zmiany władzy (na co dziś nic nie wskazuje), to te naturalne postawy staną się czymś bardzo oczywistym i – jestem przekonany – obejmą niemal cały naród. Tym bardziej, że polski kod kulturowy to pamięć, a nie antypamięć, to szacunek dla ofiar, a nie szyderstwa. Tryumf tych postaw będzie prawdziwym pojednaniem. Nie ma bowiem możliwości, by obrońcy krzyża z Krakowskiego Przedmieścia i grupa ich atakująca mogli spotkać się gdzieś w połowie drogi. Tu trzeba wybrać. Zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i narodowym.

Podczas tegorocznych obchodów Jarosław Kaczyński podziękował Kościołowi za wsparcie dla podtrzymania smoleńskiej pamięci. Księża rzeczywiście zrobili w tej sprawie wiele. I nie wynikało to z jakiejś kalkulacji, bo były przecież łatwiejsze ścieżki. Kapłani po prostu wiedzieli, gdzie bije prawdziwe serce narodu, a gdzie puls imitują specjaliści do polittechnologii, by przywołać złowieszcze rosyjskie określenie.

Jacek Karnowski
Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika
wSieci
Idziemy nr 16 (550), 17 kwietnia 2016 r.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter