O polskim Kościele pisze w „Limes” m.in. Adam Szostkiewicz. To tekst pełen stereotypów, dorabiania Kościołowi gęby, pisany bez zrozumienia, że Kościół to przede wszystkim wspólnota wiary, a nie klub towarzyski pod batutą salonowych guru.
Jeden ze stereotypów, które Szostkiewicz powiela, to opinia, iż mieliśmy wspaniały katolicyzm Karola Wojtyły, a teraz twarzą Kościoła jest ojciec Rydzyk. Redaktor biadoli: „Zanika katolicyzm Wojtyły, a umacnia się antyliberalny katolicyzm Radia Maryja”. No cóż! Szostkiewicz, który ponoć stał się buddystą, powinien się najpierw zapytać, co stało się z wiarą katolicką w jego sercu. Karol Wojtyła nigdy nie mówił o katolicyzmie językiem, którego dziś używają media bliskie Szostkiewiczowi. Te media propagują wszystkie liberalno-lewicowe pseudowartości: aborcję, eutanazję, tzw. małżeństwa homoseksualne, genderową ideologię, postępującą erotyzację czy też antysztukę, która po chamsku drwi z wiary, rodziny, patriotyzmu. Czynienie z Wojtyły sprzymierzeńca w biciu we współczesny Kościół w Polsce to głupota albo cynizm.
Szostkiewicz zachwyca się otwartym katolicyzmem „Tygodnika Powszechnego”, „Znaku”, „Więzi” i ubolewa, że teraz przeważają media „toruńskie”. Warto zatem przypomnieć, że to z łona tzw. katolików otwartych wychodziły donosy na kard. Stefana Wyszyńskiego. Jeśli zaś chodzi o osłabnięcie roli wspomnianych tytułów w życiu Kościoła, to niech się one biją we własne piersi, a nie w piersi biskupów. Problem tych mediów ujął delikatnie, a zarazem celnie sam Jan Paweł II w liście napisanym w 1995 r. do redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Znajdujemy tam znamienne słowa: „Odzyskanie wolności zbiegło się paradoksalnie ze wzmożonym atakiem sił lewicy laickiej i ugrupowań liberalnych na Kościół, na Episkopat, a także na papieża. Wyczułem to zwłaszcza w kontekście moich ostatnich odwiedzin w Polsce w roku 1991. Chodziło o to, ażeby zatrzeć w pamięci społeczeństwa to, czym Kościół był w życiu Narodu na przestrzeni minionych lat. […] Pan daruje, jeżeli powiem, iż oddziaływanie tych wpływów odczuwało się jakoś także w »Tygodniku Powszechnym«. W tym trudnym momencie Kościół w »Tygodniku« nie znalazł, niestety, takiego wsparcia i obrony, jakiego miał poniekąd prawo oczekiwać”. Dziś ocena papieża Polaka byłaby zapewne jeszcze bardziej gorzka.
Kościół w Polsce miał i ma swoje słabości. Ale z całą pewnością nie jest słabością Kościoła to, że nie podąża za wskazówkami Szostkiewicza, Michnika itp. Wręcz przeciwnie, to jego mądrość. Kościół w Polsce naucza dziś tego samego, czego nauczał za PRL-u. Słowo Boże, sakramenty, nauczanie moralne są te same. To nie Kościół zdradził ideały, o których mówiliśmy w kolejnych falach buntu przeciwko PRL-owi, ale tzw. elity, które kiedyś chroniły się przy Kościele, a teraz z jednej strony zblatowały się z postkomunistami, a z drugiej bezmyślnie naśladują najgorsze wzorce z Zachodu. Kościół zaś robi swoje, tj. głosi powierzoną mu naukę, która była solą w oku dla komunistów, nazistów, i pozostaje taką dla współczesnych ideologii, chcących stworzyć nowego człowieka.
Dariusz Kowalczyk SJ |