Polska była zaangażowana w największą od okresu zimnej wojny wymianę więźniów między Rosją a Zachodem. Wśród uwolnionych znalazł się obywatel rosyjsko-hiszpański Paweł Rubcow vel Pablo Gonzalez. Urodzony w ZSRR w 1982 r., opuścił kraj i dzięki matce, córce hiszpańskich komunistów, którzy osiedli w Rosji w latach 30., przeniósł się na Półwysep Iberyjski. Jako dziennikarz współpracował z różnymi mediami, specjalizując się w sprawach Europy Środkowo-Wschodniej. Jak się okazało – jako agent GRU. Jego działalność została ujawniona, gdy ABW uzyskała dostęp do jego urządzeń elektronicznych. Odzyskano tam raporty, które wysyłał do swych przełożonych. Opisywał w nich nawiązane kontakty i udział w różnego rodzaju konferencjach.
Tak się składa, że podczas obecności w Polsce jako „dziennikarz” udzielał się w czasie kobiecych protestów, wspierał radykalnych ekologów i nagłaśniał postulaty organizacji mniejszości seksualnych. Został zatrzymany 28 lutego 2022 r. pod zarzutem prowadzenia działalności na rzecz rosyjskiego wywiadu. Od razu spotkał się z obroną międzynarodowych organizacji reporterskich, a także naszych rodzimych autorytetów medialnych, apelujących o uwolnienie i rzucających gromy na ówcześnie rządzących. Niektórzy z nich sami siebie przedstawiali jako ekspertów od dezinformacji. A dziś nie potrafią przyznać się do błędu!
Dlaczego jest to ważne? Po pierwsze, pokazuje, jak bardzo Rosji zależy na inwigilacji krajów takich jak Polska – i jak umiejętnie i skutecznie to robi. Umiejętnie, bo agent nie przypomina Sztyrlica, lecz jest zwykłym człowiekiem, budzącym współczucie. A skutecznie, bo dzięki pracy takich agentów niechęć do instytucji państwowych – a na tym Rosji zależy najbardziej – jest coraz większa. Po drugie, nie bez powodu każdy nieprzyjaciel, chcąc nam zaszkodzić, będzie lokował swoich ludzi w mediach. Będzie wtedy miał pewność, że kłamstwo i chaos będą się skutecznie rozprzestrzeniać. A po trzecie, sytuacja pokazała, jak wielu jest wokół nas pożytecznych idiotów.
Rosyjskie przysłowie mówi: Dowieriaj, no prawieraj. Ufaj, ale sprawdzaj. Urodzeni w PRL mają to we krwi, młodsi muszą się tego szybko nauczyć.