23 kwietnia
wtorek
Jerzego, Wojciecha
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

W bogatym Sopocie

Ocena: 0.1
1139

"Polski rząd nie chce przyjąć nawet 10 sierot" – grzmiały lewicowe i liberalne media, powtarzając informację podaną przez jedną ze stacji radiowych. Owe „10 sierot” chciał ponoć przyjąć prezydent Sopotu Jacek Karnowski, ale nie dostał zgody od premier Beaty Szydło.

Sprawa, jak przystało na czasy „postprawdy”, okazała się dużo bardziej skomplikowana. Po pierwsze, prezydent Sopotu nie napisał o „10 sierotach”. W ogóle nie podał żadnej liczby, prosząc jedynie o zgodę „na podjęcie działań zmierzających do pomocy dzieciom, których życie jest zagrożone, umożliwienie im pobytu czasowego lub stałego w naszym mieście”. Po drugie, rząd nie tyle odmówił, co wskazał jedynie – to cytat z wypowiedzi rzecznika rządu – „na obiektywne trudności związanych z takim przedsięwzięciem”. Nie poinformowano o żadnej decyzji w tej sprawie.

Sierotom należy oczywiście pomagać. Nie sposób jednak nie postawić pytania, czy upolitycznionym samorządowcom rzeczywiście chodzi o dobro dzieci, czy też o wykorzystanie tych dzieci do walki z rządem. Ważnym sygnałem jest w tym wypadku traktowanie sierot, które już są w Polsce. A tu Sopot nie ma wielkich osiągnięć. Jak podają media, prezydent tego miasta od kilku lat ogranicza wysokość miesięcznych wydatków na utrzymanie dzieci w Domu Dziecka „Na Wzgórzu” w Sopocie. Jeszcze w 2014 roku było to 6128 zł, a w zeszłym roku tylko 5267 zł. Spadek jest więc znaczący.

Wątpliwości jest więcej. Bo walki w Aleppo na szczęście ustały i dziś można pomagać ofiarom wojny już na miejscu. Rozdzielanie rodzin i przerzucanie dzieci do innej strefy kulturowej powinno być ostatecznością, a nie głównym sposobem pomagania. Tym bardziej, że, jak zauważyła Janina Ochojska, szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej: „W społeczeństwie muzułmańskim nie ma sierot. Zawsze weźmie je dalsza czy bliższa rodzina, więc sprowadzanie sierot do Polski z Aleppo nie ma sensu. One mają bliższą lub dalszą rodzinę”.

Charakterystyczne, że partia Jacka Karnowskiego, czyli Platforma Obywatelska, przez osiem lat nie zdobyła się na żadną konkretną pomoc dla polskich rodzin, często dosłownie walczących o przetrwanie. A pomoc taka – jak udowodnił rząd PiS – była w zasięgu możliwości naszego państwa. Nawet teraz Grzegorz Schetyna zapowiada likwidację „PiS-owskiego rozdawnictwa”. Formalnie ma to być zmiana polegająca na „pomocy na pierwsze dziecko”. Skutek będzie jasny do przewidzenia: niewielkie wsparcie rodzin, które mają relatywnie małe problemy, kosztem rodzin wielodzietnych, które dużo częściej balansują na krawędzi.

Lewica uwielbia szantażowanie społeczeństw za pomocą emocji. W sprawie zabijania dzieci nienarodzonych koronnym argumentem są zawsze sytuacje skrajne, prawdziwie dramatyczne, choć są to zjawiska o skali nawet nie marginalnej, ale wręcz jednostkowej. Podobnie jest z imigracją z Bliskiego Wschodu: na pierwszy plan wysuwa się dzieci i kobiety, choć zdecydowanie największą grupę przybyszów stanowią młodzi, zdrowi mężczyźni. Przy tego typu akcjach nie brakuje takich deklaracji, jak ta złożona przez prezydenta Sopotu: chętnie przyjmiemy uchodźców do siebie. Ale, jak uczy przykład Zachodu, finał zazwyczaj jest zupełnie inny. Muzułmańskie getta powstaną nie w bogatym Sopocie, Konstancinie czy Wilanowie, ale w dzielnicach biedniejszych, na obrzeżach miast. To ich mieszkańcy będą musieli mierzyć się ze wszystkimi skutkami masowej imigracji. Bo przecież gdy to się zacznie, nikt tego nie zatrzyma. Będzie „łączenie rodzin”, będą inne sposoby.

Kiedy w 2015 roku do Europy maszerowały kolumny młodych muzułmanów, wielu zachodnich celebrytów deklarowało przyjęcie uchodźców do swojego domu. Po dwóch latach zachodnie media poinformowały, że nikt spośród składających deklarację nikogo nie przyjął. Ale tamci przybysze byli przynajmniej realni. Sieroty, o które upomniał się Sopot, w ogóle nie istnieją. Na pewno nie w takim kontekście, jak to zaprezentowano opinii publicznej.

Dać parę złotych Owsiakowi, napisać list do pani premier – i sumienie spokojne, a nawet samo sobą zachwycone. Dużo trudniej budować prawdziwe dobro, np. dbając o dobrą kondycję polskich rodzin. I materialną, i duchową, i każdą inną.

 

Idziemy nr 7 (593), 12 lutego 2017 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika „W Sieci”

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter