Jak scharakteryzować czasy, w których żyjemy? Sądzę, że jedną z adekwatnych odpowiedzi na to pytanie jest stwierdzenie, iż mamy czasy zamętu. Nasuwa się oczywiście pytanie, kiedy wszystko było w należytym porządku. Wszak każdy czas ma swoje niepewności i niepokoje. Poza tym ktoś może zauważyć, że np. w kontekście wydarzeń minionych dwóch wieków w Polsce (rozbiory, powstania, I wojna, II wojna, komuna) ostatnie czterdziestolecie było dosyć spokojne i dostatnie. A jednak twierdzę, że współczesny zamęt jest głębszy i bardziej dla człowieka niebezpieczny niż zawieruchy przeszłości.
Dawniej chaos był bardziej oparty na przemocy fizycznej. Dziś jednak zamęt dotyka głębiej, skuteczniej zarówno rozum, jak i serce człowieka. Współczesny barbarzyńca zasadniczo nie ucieka się do masowej przemocy. Wręcz przeciwnie! Uśmiecha się, poklepuje po plecach, wyraża zatroskanie o prawa człowieka i los planety. Ale kiedy uważniej się takim ludziom przypatrzymy i dostrzeżemy, jakie długofalowe skutki mogą przynieść ich działania, to zrozumiemy, że ostatecznie mamy do czynienia z „zachłannym dzikusem, pustoszącym miasta, bezmyślnie niszczącym budowle i instytucje tylko dlatego, że może to robić”.
Już w 1981 r. Alasdair MacIntyre stwierdził, że w naszych czasach „sprawą zasadniczą jest budowa lokalnych form wspólnotowych, w których możliwe byłoby zachowanie dobrych obyczajów oraz życia intelektualnego i moralnego w obliczu epoki nowego barbarzyństwa, które już nadchodzi. […] Tym razem jednak barbarzyńcy nie gromadzą się u naszych granic; oni od pewnego już czasu sprawują nad nami władzę”. Dziś ta opinia wydaje się jeszcze bardziej słuszna niż czterdzieści lat temu, choć wtedy trwał jeszcze blok sowiecki. Sprawują nad nami władzę barbarzyńcy, którzy twierdzą, że zabicie dziecka w łonie matki jest fundamentalnym prawem człowieka, a kto myśli inaczej, ten nienawidzi kobiet i powinien być za to ukarany. U władzy są barbarzyńcy, dla których płeć to kwestia samopoczucia i wyobraźni, i gotowi są propagować okaleczanie nieletnich, zwane tranzycją płci. Globalnymi macherami są ludzie, którzy wykorzystują m.in. obłęd „religii” klimatyzmu, by stworzyć nowy świat, w którym oni by decydowali, kto i jak może żyć, a kiedy należałoby poddać się eutanazji, co jeść, co mówić i myśleć, a czym się oburzać. To świat zapowiedziany w księdze Apokalipsy: „zostaną zabici [niekoniecznie fizycznie], którzy nie oddadzą pokłonu Bestii. […] wszyscy otrzymują znamię, że nikt nie może kupić ni sprzedać, kto nie ma znamienia Bestii” (13, 15-17).
Także w Kościele panuje zamęt. Miał rację kard. Robert Sarah, kiedy stwierdził, że „jeden episkopat mówi jedno, drugi drugie. Jeden biskup mówi jedno, drugi mówi coś innego, a wierni są zdezorientowani. To prawdziwy kryzys kapłaństwa”. I znowu, trzeba zauważyć, że Kościół był trapiony schizmami i herezjami od początku, ale dziś o wiele skuteczniej niż dawniej błędy stroją się w szatki odczytywania znaków czasu, które daje nam Opatrzność. Ponadto dotyczą one fundamentów, czyli antropologii, jaką znajdujemy na pierwszych kartach Biblii. Miał też rację Benedykt XVI, kiedy zauważył, że „współczesne społeczeństwo jest bliskie sformułowaniu antychrześcijańskiego credo, a jeśli ktoś będzie przeciwny, to zostanie uderzony ekskomuniką. Strach przed tą duchową władzą Antychrysta jest zatem zrozumiały”.
Co w tej sytuacji robić? W czas kryzysu trzeba powracać do tego, co najważniejsze: do orędzia o zbawieniu w Bogu w Trójcy Jedynym. Trzeba tworzyć zróżnicowane wspólnoty, który zachowają i przekażą następnym pokoleniom autentyczną wiarę. I trzeba ufnie powtarzać modlitwę, którą kapłan wypowiada podczas Mszy Świętej: „Wspomóż nas w swoim miłosierdziu, abyśmy […] bezpieczni od wszelkiego zamętu, pełni nadziei oczekiwali przyjścia naszego Zbawiciela”.