19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Wciąż żyjemy

Ocena: 0
1584

Prezydent Andrzej Duda zaproponował Państwowej Komisji Wyborczej wyznaczenie daty wyborów na 13 października. To bardzo dobry ruch. Nie dlatego, że w pewien sposób utrudnia zadanie mniejszym ugrupowaniom, które mogą nie zdążyć z zebraniem odpowiedniej liczby podpisów i przejściem przez procedurę rejestracji. Także nie dlatego, że szybkich wyborów chciało ugrupowanie rządzące, obawiające się długiej kampanii. Tu nie chodzi o interes partykularny, ale o interes całości. A więc: to dobry ruch przede wszystkim z tego powodu, że sfrustrowana fiaskiem swoich dotychczasowych szturmów opozycja staje się wyjątkowo toksyczna i już bez żadnego pardonu próbuje niszczyć same fundamenty naszej wspólnoty. Puszczają ostatnie hamulce. I dlatego im krócej będzie trwało to starcie, tym lepiej dla nas wszystkich.

Poziom zakłamania staje się nie do zniesienia. W mediach lewicowo-liberalnych słowo „faszyzm” staje się przecinkiem, którym okrasza się niemal każdą wypowiedź. Szczuje się na księży i biskupów, czyniąc im wyrzut, że niektórzy z nich odważnie mówią to, co od wieków głosi Kościół. Każde działanie państwa, choćby tak obiektywnie potrzebne, jak budowa muzeum obrony Westerplatte, przedstawia się jako rzecz niesłychaną, łamiącą standardy państwa demokratycznego. Bez składu i ładu buduje się całkowicie fałszywe analogie z Putinowską Rosją. Próbuje się zdobywać pod tęczowym sztandarem kolejne miasta, ale to tych, którzy protestują przeciwko tęczowej zarazie, oskarża się o agresję.

Bezczelność tej słownej ofensywy – czasem już także fizycznej, jak w przypadku ataków na świątynie i księży, ale także na biura PiS – zapiera dech w piersiach. To taki poziom fałszu i odwrócenia pojęć, że wręcz trudno z nim polemizować. I chyba o to chodzi. Mamy zaakceptować, że jesteśmy skazani na klęskę, że jesteśmy samotni. Mamy siedzieć przerażeni i milczeć, a większość obywateli ma w końcu uznać, że to wszystko jest nie do zniesienia, że potrzebna jest zmiana, a może nawet rewolucja. To jest naprawdę manipulacja społeczeństwem na bardzo wysokim, skoordynowanym poziomie.

Z drugiej strony obóz rządzący, jak niemal zawsze od jesieni 2015 r., gra z kontry. Za wszelką cenę unika jakichkolwiek kontrowersji, chwilami udaje, że w sferze światopoglądowej po prostu nie istnieje. Na prowokacje właściwie nie odpowiada, konsekwentnie eksponując własne przesłanie, w formie skondensowanej wyrażone przez Jarosława Kaczyńskiego: „Musimy wspólnie, podkreślam: wspólnie, budować dobry czas dla Polski. Sądzę, że ten czas już jest. Ale on powinien trwać – za rok, za pięć, za dziesięć, za piętnaście lat i później, żebyśmy w pewnym momencie – wcale nie musi to być moment tak odległy, szczególnie jeśli patrzą na to ludzie młodsi, czy średniego pokolenia – mogli powiedzieć: nawet w tych bogatych Niemczech nie jest lepiej niż w Polsce. I tak będzie”. A więc PiS ma być w oczach Polaków przede wszystkim siłą budującą dobrobyt narodu i państwa. Wszystko, co zagłusza ten komunikat, jest zbędne, jest szkodliwe.

Owszem, partia rządząca wysyłała kilka komunikatów, choćby w sprawie ofensywy LGBT, ale dalej nie poszła. Nie podjęto inicjatyw legislacyjnych ograniczających np. możliwość infiltracji szkół, choć – jak zadeklarował wicepremier Jacek Sasin – prace nad tego typu rozwiązaniami trwają. PiS obawia się przekroczenia takiego progu napięcia w tej kwestii, które sprawi, że zderzenie zacznie pracować na rzecz opozycji. Za tą refleksją stoją konkretne badania.

Żadna partia nie wygra za nas wojny o normalność, o zdrowy rozsądek, choć – rzecz jasna – władza może pomóc albo zaszkodzić. Najważniejsza jest aktywność ludzi dobrej woli, ludzi wiary. Wielu działa, ale, niestety, każdy oddzielnie. W niedawnym wywiadzie Maciej Bodasiński, twórca Wielkiej Pokuty i Różańca do Granic, pytał retorycznie: „czy istnieje długofalowy plan, który ma się przeciwstawić tej fali zła? Mądry plan, uwzględniający wszystkie poziomy naszej egzystencji? (...) Ludzie szukają, rozglądają się”. Nic dodać, nic ująć. I choć planu jeszcze nie widać, to nadziei jednak nieco więcej niż jeszcze parę dni temu. Skoro wciąż mamy takich przywódców duchowych, którzy się nie boją nazywać rzeczy po imieniu („tęczowa zaraza”), to znaczy, że wciąż żyjemy.

 

Idziemy nr 32 (721), 11 sierpnia 2019 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika „W Sieci”

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter