Wszyscy wiemy, że aby kogoś pokochać, trzeba go choć trochę poznać. Nie inaczej jest w naszej relacji z Jezusem: aby Go pokochać, musimy Go wpierw poznać. Jak? Czytając o Nim na kartach Pisma Świętego.
To takie proste i oczywiste, tyle razy o tym słyszeliśmy, a jednak tak trudno nam wziąć do ręki Biblię i zacząć czytać. Jak chętnie bierzemy do ręki romanse i kryminały, od których uginają się półki w kioskach i supermarketach, tak trudno nam się przemóc i otworzyć Księgę, którą chyba każdy wierzący ma w domu, aby być bliżej Tego, który jest sensem i celem naszego życia.
Wystarczy jednak uczynić pierwszy krok, aby spostrzec, jak Słowo Boże zaczyna działać w naszym życiu i je przemieniać; jak zaczynamy tęsknić za nim i jaki znajdujemy w nim pokój i ukojenie pośród szalejących wokoło nas burz. Przykładów przemiany życia dzięki lekturze Pisma Świętego na przestrzeni wieków mamy bardzo wiele. Jednym z najbardziej znanych jest przemiana św. Augustyna, który usłyszał: „Weź, czytaj!”. Natychmiast wziął do ręki List św. Pawła do Rzymian, zaczął czytać i w ten sposób rozpoczęło się jego nawrócenie.
Stąd też różne inicjatywy w Kościele – jak dzisiejsza Niedziela Biblijna i Tydzień Biblijny lub obchodzona w trzecią niedzielę zwykłą Niedziela Słowa Bożego, ustanowiona przez papieża Franciszka – mają nam przypominać, że nie da się poznać Chrystusa bez sięgnięcia do Pisma Świętego. I wydaje się, że właśnie trudny czas pandemii, jaki przeżywamy, skłania do szukania otuchy i pokrzepienia w niezmiennym i trwałym Słowie Bożym. Pamiętamy, jak na początku pandemii wszyscy cytowali Psalm 91 „O Bożej opiece”, gdzie padają słowa: „Nie ulękniesz się strachu nocnego ani strzały za dnia lecącej, ani zarazy skradającej się w mroku, ani moru niszczącego w południe”.
Badania przeprowadzone latem ub.r. przez australijskiego badacza społecznego Marka McCrindle’a pokazały, że jedna czwarta badanych podczas pandemii częściej sięga po Pismo Święte. Okazuje się, że są również osoby, które w czasie lockdownu i izolacji nie tylko częściej czytają Pismo Święte, ale także je odręcznie przepisują. Tak uczynił pewien mężczyzna z Indii, który w ciągu 113 dni przymusowego zamknięcia w domu przepisał ręcznie całe Pismo Święte, a swój trud ofiarował Bogu za swoją ciężarną żonę.
Także w Polsce słychać co jakiś czas o osobach przepisujących Biblię. I choć niektórym może się to wydawać stratą czasu, to te osoby więcej zyskują, niż gdyby robiły coś „konkretnego” w naszym mniemaniu. Czas spotkania z Bogiem, także na kartach Pisma Świętego, nigdy nie jest czasem straconym, ale zawsze wykorzystanym w najlepszy sposób. Tym bardziej cieszy, że dzieło rozkrzewiania Biblii nie ustało z powodu pandemii. Jak podają Zjednoczone Towarzystwa Biblijne, w ubiegłym roku zrealizowano projekty tłumaczeniowe w 66 językach, podczas gdy po raz pierwszy Biblia została przetłumaczona na 46 języków. Tym samym cała Biblia może być po raz pierwszy czytana w ponad 700 językach. W sumie w 3435 językach można przeczytać przynajmniej jedną księgę Biblii, a na 1571 języków został już przełożony Nowy Testament. Oznacza to, że Towarzystwa Biblijne docierają do prawie 7,5 mld ludzi na całym świecie. Jednakże spośród ok. 7360 istniejących języków nadal nie ma tłumaczeń ksiąg biblijnych na prawie 4000 języków.
Pozostaje więc jeszcze dużo pracy do zrobienia, aby każdy mógł czytać i rozważać Słowo Boże w swojej własnej mowie. Tym bardziej doceniajmy, że w Polsce mamy wiele różnych tłumaczeń Pisma Świętego na nasz ojczysty język. Nic, tylko weź i czytaj!
.jpg&w=624&h=543)
Co? Gdzie? Kiedy?
