75-lecie męczeństwa ks. Streicha zasługiwało na narodowe upamiętnienie i opozycyjni parlamentarzyści zgłosili miesiąc temu stosowne projekty Uchwał w Sejmie i Senacie. Niestety, okazało się, że ofiara życia katolickiego kapłana nie nakłada na parlament oczywistego obowiązku pamięci. Wbrew przyjętej procedurze, nakazującej takie inicjatywy realizować najpóźniej w ciągu kilkunastu godzin, po prostych konsultacjach przeprowadzanych przez Prezydium Sejmu – tym razem sprawa została skierowana na żmudną drogę formalną. Widocznie marszałkowie obu Izb nie uznali jej za oczywistą i niekontrowersyjną. Ciągle nie wiadomo, czy rocznica męczeństwa kapłana, będącego kandydatem na ołtarze, zostanie upamiętniona przez polski parlament.
Dlaczego do tego wracam miesiąc po rocznicy? Bynajmniej nie dlatego, bym o niej wcześniej zapomniał. Przeciwnie, w Warszawie i w Poznaniu uczestniczyłem z tej okazji w debatach Instytutu Ordo Caritatis o „Aktualności antykomunizmu”. Ale postawione w tych debatach pytanie wróciło do nas gwałtownie w czasie procesu sprawców masakry Polaków na Wybrzeżu w 1970 roku. Winnych decyzji politycznych wymiar sprawiedliwości nie znalazł. Bezpośrednim wykonawcom masakry wymierzył „kary wolnościowe”, w zawieszeniu.
Widmo przyszłości, które Marian Zdziechowski zobaczył w oczach komunistycznego zbrodniarza – ciągle przeszłością nie jest. Przeciwnie – do przeszłości chce wysłać antykomunizm. Właśnie dlatego antykomunizm jest ciągle aktualny. Między innymi po to, by postawić proste pytanie: czy niepodległa Polska dysponuje naprawdę władzą sądowniczą, by wykonywać swoją suwerenność? Czy wymiar sprawiedliwości w naszym kraju identyfikuje się z tą sprawiedliwością, której pragnienie było zasadniczym motywem walki Polaków o niepodległość?
Marek Jurek |