Bo jak inaczej wytłumaczyć, że od dwudziestu przeszło lat te najprostsze sprawy wciąż leżą odłogiem? Czy nie jest szokujące, że po sześciu latach rządzenia krajem premier zauważa, że kolejki w szpitalach się wydłużyły, a miały przecież się skrócić? Że w Polsce – tu cytat z premiera – „działa lobby, które żyje ze sprzedaży podręczników”? Przecież i o tych kolejkach, i o tym żerowaniu na rodzicach uczniów mówi się od lat niemal codziennie. Pokazują to też kontrole NIK-u, choćby ostatnia, szokująca, z której wynika, że czas oczekiwania do lekarza specjalisty wydłużył się o kilka miesięcy.
Dlaczego nie udało się nikomu do tej pory: ani SLD, ani PiS-owi, ani PO rozwiązać choćby jednej z tych wielu zwykłych, przyziemnych spraw, które dotykają na co dzień zwykłych ludzi? Wyjaśnienie może być tylko jedno: politycy są od wielkich idei, od planów i strategii, a nie od załatwiania spraw przyziemnych. Tak by wynikało ze słów premiera właśnie, który na ostatniej Radzie Krajowej partii po dobiciu Grzegorza Schetyny tłumaczył, dlaczego musiał zrobić to, co zrobił. Otóż premier i PO „kontynuują Wielką Zmianę”. Premierowi i PO chodzi o „wielkie fundamenty cywilizacyjne”. Ludzie ponoć się do nich przyzwyczaili, do tych fundamentów, ale to lepiej – uznał premier. Czyli zgadzałoby się: zwykli ludzie nawet z wielkich spraw zrobią coś zwyczajnego.
A co z kolejkami do lekarzy? Nimi ma się zająć minister Arłukowicz. Dostał na to pół roku. Jeśli mu się nie uda, zostanie odwołany. Przyjdzie następny minister, ale to przecież bez znaczenia. W projekcie Wielkiej Zmiany liczą się tylko wizje. Wielkie wizje, wielkie słowa i obietnice wielkich polityków. Zwykły człowiek nigdy tego nie pojmie.
Ale w Boże Narodzenie nie trzeba sobie zaprzątać tym głowy. Trzeba się cieszyć, że chociaż Pan Jezus w żłóbku jest z nami taki mały i tak bliski naszemu zwykłemu życiu.
Dorota Gawryluk |