Media społecznościowe to rozrywka, źródło informacji, zwierciadło społeczeństwa. Ale to także ściana szaletu publicznego.
Kilka dni temu opublikowałem informację ze zdjęciami, które otrzymałem z Londynu, że angielski parlament zalegalizował eutanazję: 330 głosów za, 270 przeciw. W proteście udział wzięło wielu ludzi na wózkach, z hasłem: „Pomóżcie nam żyć, nie umierać”. Zaraz potem przeżyłem nalot dywanowy ludzi, którzy we wpisach na swoich profilach mieli dużo na temat praw zwierząt i więcej empatii wobec przyrody niż ludzi. Bez przebierania w słowach zarzucano mi brak wrażliwości wobec cierpiących, którym odmawia się „godnego” odejścia, przypisywano mi też kłamstwo, polegające na tym, że chodziło o pierwsze czytanie ustawy…
No tak, ale duża przewaga głosów za każe przypuszczać, że ustawa przejdzie i w świetle prawa zabijanie ludzi na życzenie będzie odbywało się legalnie. Najpierw grzecznie i empatycznie, a potem, być może, przyjdzie czas, że społeczeństwo uprzejmie poprosi pewne osoby o nieobciążanie systemu opieki leczniczej, niezajmowanie miejsca na przeludnionej ziemi, nieemitowanie dwutlenku węgla i zakończenie ekonomicznie nieuzasadnionego bytu. Poprosi nawet bez słów. Kto zresztą będzie pytał ludzi samotnych? Kilka lat temu głośna była sprawa pewnej niepełnosprawnej sportsmenki, która prosiła o windę w swoim w bloku, a zamiast niej dostała… propozycję eutanazji!
Najpierw tam, a potem pewnie i u nas tak będzie, sądząc po komentarzach w internecie. Co się z nami stało, że tak łatwo odwracamy pojęcia? Co się stało, że myślimy tylko o sobie, i to w kategoriach „mieć”? Dwadzieścia lat po powolnym odchodzeniu w bólu Jana Pawła II, które było czymś w rodzaju światowych rekolekcji… Na to pytanie muszą odpowiedzieć socjologowie, i to po wykonaniu serii badań.
Kiedy jako dziennikarz wiele razy odwiedzałem miejsca, w których przebywają chorzy po wypadkach czy udarach, nigdy nie słyszałem od personelu, żeby ktoś prosił tam o eutanazję. Każdy chciał żyć! Tak jak ci ludzie na wózkach protestujący w Londynie na ulicy, gdzie na stacjach metra powieszono reklamy zachęcające do zastrzyku śmierci. Ja sam wiele lat temu, leżąc na szpitalnym łóżku, w męczarniach nawet przez sekundę nie pomyślałem o takim końcu. Wręcz przeciwnie!
W przyrodzie życie jest najważniejszym sensem i celem. Najwyższy czas, by zacząć o tym głośno przypominać.